Trzeba przyznać, że w pierwszym meczu barażowym o PGE Ekstraligę ROW Rybnik długo nie odstawał od Falubazu Zielona Góra. Jeszcze po 10. wyścigu drużyna z Nice 1.LŻ traciła do ekstraligowca tylko dwa punkty (31:29), sprawiając zielonogórzanom mnóstwo kłopotów. Zespół Adama Skórnickiego przebudził się w ostatniej fazie zawodów, koniec końców budując 12-punktową przewagę przed rewanżem.
- Nie wiem, czy zaskoczyliśmy Falubaz. Słyszałem pogłoski, że zielonogórzanie chcą nas rozjechać różnicą 30 punktów. W sporcie nie można lekceważyć przeciwnika. Jesteśmy stworzeni z tych samych kości, mamy dwie ręce i dwie nogi. Też potrafimy trzymać gaz - mówi Andrzej Lebiediew w rozmowie z Radiem Zielona Góra.
ROW zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, ale z drugiej strony rybniczanie mogą żałować meczu w Zielonej Górze. Gdyby nie zawalona końcówka, śląski zespół przed rewanżem byłby w świetnej sytuacji. - Tor się zmienił, a my nie poszliśmy w dobrym kierunku. Trochę pogubiliśmy się z ustawieniami. Gospodarze lepiej odczytali swoją nawierzchnię, wiedzą, co się dzieje po każdym równaniu. To jest właśnie atut toru - tłumaczy Łotysz.
Rewanż zostanie rozegrany już w najbliższą niedzielę w Rybniku. - 12 punktów? Wiemy, co to znaczy, bo przecież przegraliśmy rewanżowy mecz finałowy w Nice 1.LŻ, gdzie mieliśmy 14 punktów zaliczki. Wszystko może się wydarzyć. Przed nami spotkanie w domu, więc pomogą nam ściany. Jestem pewien, że postawimy się Falubazowi - komentuje Lebiediew.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2018: finał Fogo Unia Leszno - Cash Broker Stal Gorzów