Dariusz Ostafiński: Prezes Rusiecki przed półfinałem ze Spartą miał widzieć, jak rywal trenuje start na zielone światło. Mieszkasz blisko Leszna, więc spytam, czy może zauważyłeś coś niepokojącego na stadionie Unii. Nie wiem, trenują na kartoflisku? A może zabetonowali studzienki, jak groził prezes? Tylko proszę szczerze, bo wiem, że u ciebie jest problem z obiektywną oceną. Jak mówi prezes Ekstraligi, ty jesteś leszczyński.
Bartłomiej Ruta: Nic z tych rzeczy. Wszystko w Lesznie jest w porządku. Osobiście to sprawdziłem. Prezes Stępniewski owszem tak stwierdził, ale chwilę później prezes Rusiecki dorzucił jednak, że ja zawsze jestem anty-leszczyński. No i zasadniczo nie wiadomo, jaki ja w końcu jestem, ale napiszę szczerze, trenują na zwykłym torze, a studzienki są w normalnym stanie. Byłem w piątkowy wieczór na stadionie. Spokój, cisza, ale prace trwały. Przy włączonym sztucznym oświetleniu ustawiano podium i inne elementy na płycie. Tor był ubity i nie zauważyłem żadnych odchyleń od regulaminu. W ogóle stwierdziłem, że jak na przeddzień finału ligi, to był tam taki stoicki spokój. Chyba wygrają.
Ostafiński: Wyczuwam w twoim głosie taką nutkę zniechęcenia. Chyba będziesz musiał wypić kilka piw, żeby dobrze się bawić, oglądając w sobotni wieczór żużel w Lesznie. A nie, zapomniałem, ty nic nie wypijesz, bo robisz dla nas relację. Mam nadzieję, że napiszesz taką, że nie będziemy musieli się wstydzić przed czytelnikami.
Ruta: Śmiesz wątpić w moje umiejętności? Choć łatwo nie będzie, bo emocji na torze się nie spodziewam. To finał także mam całkowite zrozumienie dla pomysłu Piotra Barona. Miejscowi mają po prostu wygrać. Martwiłbym się jednak o ciebie. Znowu możesz dostać zapytania, dlaczego nie przyszedłeś na VIP-a, kiedy szampan i kawior czekał.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie
Ostafiński: No wiem, ale kawioru nie lubię, a za szampanem w sumie też nie przepadam. Zresztą, dla innych VIP-ów będzie więcej. Może zakręci się komuś w głowie, jak naszemu premierowi, który miał odmienne stany po twarogu. A poważnie, to mam nadzieję, że Stal napędzi Unii stracha, choć po pierwszym meczu w Gorzowie jestem drużyną Stanisława Chomskiego mocno rozczarowany. Jego pracami torowymi również. Przestałem się dziwić, że Ekstraliga już dwa razy go ukarała.
Ruta: Kawioru i szampana w Lesznie, w przypadku wygranej, na pewno nie zabraknie. Jak określił prezes Boniek po wizycie w tej loży: "tam jest przyczepnie". Tej przyczepności chyba zabrakło w Gorzowie. Myślę, że trener Chomski właśnie obawiał się kolejnej kary. To dlatego z nawierzchnią nie wyszło i Stal zawiodła. Spojrzałbym jednak na to z trochę innej strony, Fogo Unia przez cały sezon była super mocna. Jeśli finał wygrają ponad 10 punktami, trzeba będzie jednak bić brawo Chomskiemu, że potrafił wygrać, choć u siebie.
Ostafiński: Niech ci będzie, choć ja anty-żużla nie trawię. Swoją drogą, to jakoś dziwnie grzeczny jesteś. Jak robiłem pyskówki z Jarkiem, to czasami narzekałeś, że za łagodnie, a ty teraz jesteś oazą spokoju? A nie tak dawno byłeś wielkim skandalistą. Starzejesz się chyba. No dobra, ale skoro jesteśmy w miarę zgodni co do Unii, to pogadajmy o Marku Cieślaku. Napisał na "fejsie", że nie da papudze kukurydzy, jak będzie nas czytała.
Ruta: Co tu się wpieniać, skoro piątkowy wieczór w mieście finalistów był tak spokojny, jak rozgrywki szachowego arcymistrza Garry Kasparova. Nawet nie czułem tej atmosfery, dopóki nie stanąłem pod stadionem. Co do szkoleniowca Włókniarza to wyczuwam tu drugie dno. O ile dobrze się orientuję, burbon pędzony jest na kukurydzy. Może jak papuga nie dostanie, to będzie więcej na inne rzeczy?
Ostafiński: Myślisz, że papuga jest z tych, co uważają, że po meczu można wszystko? Bo chyba do trenera nie pijesz. Powiem ci, że poznałem papugę osobiście i to jest bardzo fajny ptak. A trener Cieślak też fajny, choć jak mu nie wyjdzie, to wszyscy wokół winni, tylko nie on. Swoją drogą, na miejscu Cieślaka, unikałbym spotkań sam na sam z Zagarem.
Ruta: Nie mam nic do papugi, a zdanie, że po meczu można wszystko (no prawie wszystko) w zupełności podzielam. Nie raz byłem świadkiem piwkowania po zawodach i w niczym to nie szkodzi. Oczywiście po dobrze wykonanej pracy. Trener Cieślak to chyba nie tylko na Zagara musi uważać. Słyszałem, że po ostatnich wypowiedziach przybyło mu sporo przeciwników w Częstochowie. Gdzieś nawet obiło mi się o uszy "niech idzie w diabły" i sądzę, że tak właśnie powinien po tej telewizyjnej wypowiedzi zrobić. A Ty jak uważasz?
Ostafiński: Ja uważam, że trener zbyt często zachowuje się niczym małe, rozkapryszone dziecko. Nie dali mu zabawki i płacze w telewizji. Będę złośliwy i odpowiem, że Marek Cieślak musi zostać we Włókniarzu. Niech pokaże, jakim to jest świetnym trenerem. Wbrew wielu opiniom uważam, że w tym roku niczego nadzwyczajnego nie pokazał. Obudził Miedzińskiego? Bzdura. W meczach o dużym ciśnieniu Adrian miał taki sam problem jak przed rokiem. Z Tobiasza Musielaka też nie zrobił żużlowca na 6-7 punktów. Gdyby nie kosmiczny Lindgren, Włókniarza nie byłoby w czwórce. Chcę jednak jasno zaznaczyć, że moim zdaniem trener Cieślak nie dodał nic ekstra od siebie.
Ruta: Osobiście doznałem tego rozkapryszenia, kiedy kilka lat wstecz napisałem, że w kadrze stawia na ulubieńców. Wtedy dostało się całej redakcji. Pamiętasz? Co do Miedzińskiego to jednak mam mieszana uczucia. Owszem zawiódł w najważniejszych meczach, ale w zasadzie poza Madsenem wszyscy zawiedli. W sezonie zasadniczym zaliczył skok. Nie można mieć od razu wszystkiego. Musielak? Prywatnie bardzo go lubię, bo to chłopak z głową w odpowiednim miejscu, ale chyba już rok temu powinien poszukać miejsca na zapleczu. A Cieślak? Niech świadczą o nim jego wypowiedzi z czasów pracy w Zielonej Górze. Skoro nie on jest od lepienia juniorów to kto?
Ostafiński: Jak to kto? Lewatywa. A w sumie to nieźle to sobie Cieślak wykombinował. Jakby miał Lindgrena, Madsena i Vaculika to z pewnością Włókniarz byłby mocniejszy. Rozumiem jednak, że za coś trenerowi płacą. Także za to, żeby wyciągnąć maksa z zespołu, który nie jest dream-teamem. Wkurza mnie, jak trener bezradnie rozkłada ręce, mówiąc, że nie ma materiału, albo narzeka, że co on ma zrobić, skoro komuś silniki nie jadą. Łatwe alibi.
Ruta: To tylko pokazuje, że Cieślak nie jest żadnym żużlowym bóstwem. Z taką trójką liderów (parafrazując klasyka) to i moja babka wjechałaby do play-off. Dajmy mu może Woźniaka, Zengotę, Jamroga i Pawlickiego, oczywiście z całym uznaniem dla ich umiejętności. Ciekawe czy z tego wyczarowałby medal DPŚ? Jestem pewny, że nie. To trener jakich wielu. Zdolności taktycznych też mu brakuje, ale nie tylko jemu. Szkoleniowcy z finału PGE Ekstraligi też w tej kategorii nie błyszczą.
Ostafiński: Cieślak to taki żużlowy Baron Munchhausen. A co do finałowych trenerów, to już mówiłem, że Chomski mi podpadł. A Baron w tym roku mi imponuje. Sądzę, że wygra galę i już nikt nie będzie mu wypominał Probierza.