Analizę potencjału Fogo Unii Leszno przeprowadził dla nas Sławomir Kryjom. Były menedżer Unibaksu Toruń wyjaśnił, dlaczego zespół pozbawiony wyrazistych liderów tak zdominował tegoroczne rozgrywki PGE Ekstraligi. Przypomnijmy, że w ekipie Piotra Barona mamy tylko jednego żużlowca, który plasuje się w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych żużlowców PGE Ekstraligi. Jest nim Emil Sajfutdinow.
***
1. Hydra z wieloma głowami. Pierwszy raz od około 15 lat mamy przykład, który potwierdza słynną teorię trenera Jana Ząbika, że sześć razy osiem daje 48. Unia Leszno jest w tym roku właśnie taką drużyną. Mają wielu znakomitych zawodników, ale nie widać wyrazistych liderów. Każdy mecz jest pozytywną zagadką. Nigdy nie wiadomo, kto w danej chwili będzie punktować, ale prawie za każdym razem jest czterech ludzi, którzy stają na wysokości zadania. Były przecież mecze, w których fantastycznie jechał Emil Sajfutdinow. We Wrocławiu brylował Janusz Kołodziej, a w Gorzowie bezapelacyjnym liderem stał się Piotr Pawlicki. Oni po prostu nie mają słabych punktów.
2. Juniorzy. Jeszcze niedawno mówiło się, że trzeba mieć jednego silnego juniora, by walczyć o złoto. Uważam, że tak naprawdę należy mieć dwóch młodzieżowców, którzy są w stanie zapunktować w każdej chwili. Przy drugim słabszym mamy trzy wyścigi, w których szansa na drużynową wygraną jest niewielka, a to spore ograniczenie na takim poziomie. Leszczyńska młodzież odgrywa ogromną rolę. Oni często ratują skórę seniorom. Gdy ci nie wygrywają, to oni potrafią dowozić punkty. W rezultacie zespół nie notuje dużej liczby zer, nie przegrywa biegów i dlatego jest taki trudny do pokonania.
3. Możliwości taktyczne. Unia nie korzysta za bardzo z zawodnika pod numerami 8 i 16, bo nie musi tego robić. Piotrowi Baronowi jednak nie zazdroszczę. Wbrew pozorom nie ma łatwego zespołu do prowadzenia. Przewidywanie tego, co może wydarzyć się w trakcie meczu, jest szalenie trudne. Trener ma w składzie zawodników, którzy po słabszym biegu kolejny mogą pojechać koncertowo. Przykład? Jarosław Hampel w niedzielę zaczął kiepsko, a później okazał się pierwszym pogromcą Bartosza Zmarzlika. To pokazuje, że czasami trzeba mieć cierpliwość i zaufanie, by nie podejmować zbyt drastycznych kroków. Większość zespołów w PGE Ekstralidze jest zbudowana tak, że wiadomo, za kogo pójdą taktyczne. W Unii jest inaczej. Warto jednak zauważyć, że tacy juniorzy jak Bartosz Smektała i Dominik Kubera dają trenerowi duży komfort. Ósmy żużlowiec nie jest tam potrzebny.
4. Piotr Baron. Przy okazji wielu transmisji było widać, jak ważna jest jego rola. Ten zespół cały czas żyje w parku maszyn. Komunikacja jest świetna. Poza tym nikt nie narzeka na atmosferę, a w drużynie są przecież topowi żużlowcy. Nie pamiętam również żadnej awantury o obsadę biegów nominowanych, a w innych zespołach takie sytuacje miały miejsce. Tak działo się między innymi w Gorzowie czy Toruniu. To świadczy o pozycji trenera. Widać, że jest tam prawdziwym szefem, który panuje nad wszystkim. Proszę też spojrzeć na ostatnie dokonania Piotra Barona. Rok temu mistrzostwo Polski, a teraz zanosi się na to samo i to po wielkim sezonie. Jego drużyna całkowicie zdominowała tegoroczne rozgrywki.
5. Tor. Fogo Unia nie traciła u siebie w tym roku punktów, choć w temacie nawierzchni było sporo narzekań. Wiele razy słyszałem, że Piotr Baron, przy takich zawodnikach, mógł pozwolić na więcej ścigania. W tym miejscu trzeba odpowiedzieć sobie jednak na pytanie, czy ważniejszy jest wynik zespołu, czy widowisko. To nie zawsze musi iść ze sobą w parze. Moim zdaniem wszystkie działania szkoleniowca były przemyślane. Myślę, że warunki torowe na niektórych meczach były elementem przygotowań do kolejnych spotkań wyjazdowych. Oceniam to jako dobrą praktykę, bo się sprawdziła. Piotra Barona bronią zresztą wyniki. Ani razu nie przekombinował. Jego zawodnikom na własnym torze nie powinęła się noga. Twierdza Leszno nadal ma się dobrze.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2018: półfinał Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław