Henryk Olszak z Falubazem Zielona Góra zdobywał medale mistrzostw Polski i był ulubieńcem kibiców. Teraz ze smutkiem patrzy się na to, co dzieje się z klubem. Po kontuzji Patryka Dudka (złamana ręka w lidze szwedzkiej), Olszak nie ma dobrych informacji dla kibiców przed barażem o utrzymanie w PGE Ekstralidze, w którym pojadą zielonogórzanie.
- Bez Dudka szanse na uratowanie ekstraligi są nikłe - twierdzi Olszak. - Patryk, nawet jak miał gorsze dni, to można go było policzyć na 10 do 12 punktów. W ostatnim spotkaniu z Unią był komplet, ale zawsze trzeba brać jakąś poprawkę. Zmiennik Dudka, obojętnie kogo wstawią, zrobi 5, maksymalnie 6 punktów. To za mało, żeby wygrać. Falubazowi będzie brakowało lidera.
Zdaniem Olszaka kłopoty Falubazu nie zaczęły się jednak w tym roku, ale co najmniej 3 lata temu. - Wtedy zaczęło się psuć. Pamiętam, jak na jednym ze spotkań prezes nie wiedział, jaki jest wynik, bo jego interesowało wyłącznie to, ile z tego będzie pieniędzy - opowiada Olszak. - W pewnym momencie Falubaz przestał być wielką żużlową rodziną. Wiadomo, że kasa jest ważna, a kibic przyjdzie nawet, jak ma podarte spodnie, bo kocha. Nie można jednak dobrze pracować, jeśli klimat w klubie jest kiepski, a ludzie nim kierujący traktują go jak dodatek, taką zabawkę. W Falubazie od jakiegoś czasu przestano stawiać na grę drużynową. Każdy myśli tylko o sobie. Wygrywa dla siebie, nie dla zespołu. I tu nawet mniej chodzi o zawodników, a bardziej o rządzących.
- Jeżdżę po Europie i ludzie znają Falubaz, a mnie się serce kraje, bo kocham ten klub i nie mogę patrzyć, jak go niszczą - stwierdza Olszak. - Brakuje w Falubazie ludzi, którzy to, co robią, robią dla klubu, siebie, miasta i wielkiej żużlowej rodziny. Za moich czasów tak było. Liczyła się idea. Pieniędzy mieliśmy więcej niż przeciętny zjadacz chleba, ale nie tyle, co teraz. Jednak zależało nam na Falubazie. A dziś liczy się senat, biznes i polityka, a sport jest gdzieś na końcu.
- Wiem, że zmienił się prezes, ale obojętnie kto będzie, to nic nie zmieni, jeśli nie poprawi atmosfery i nie pchnie tego na właściwe tory - komentuje były żużlowiec Falubazu. - Wrzucenie miliona, czy dwóch nic tu nie zmieni. To będą pieniądze wyrzucone w błoto. Według mnie trzeba naprawdę zabrać się za szkolenie, bo w okolicach Zielonej Góry jest moda na sporty motorowe i trzeba to wykorzystać, na tym budować. Dziś mamy bowiem takich zawodników, co przyjeżdżają na mecz, podpisują listę i lecą do domu na drugi koniec Europy. Ludzie stąd nigdy by do czegoś takiego, jak teraz nie doprowadzili. A tak to w barażu pojedzie grupa zawodników, którzy niekoniecznie będą chcieli umierać za Falubaz.
ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany