Los tak chciał, że w ostatniej kolejce rundy zasadniczej Falubaz Zielona Góra pojedzie z Grupą Azoty Unią Tarnów mecz, który zdecyduje o tym, która drużyna spadnie z ligi. Już teraz zapowiada się na ostrą wymianę ciosów, bo jedni i drudzy chcą uniknąć spadku. - Na pewno nie będzie tak, że zamkniemy się, nałożymy na siebie presję i będziemy się trząść, że jedziemy do Zielonej Góry. Zrobimy wszystko, żeby być gotowym na walkę. Podejmiemy rękawice. Liczymy w niedzielę na happy end - mówi trener Paweł Baran.
Zasadniczo nastroje w obu drużynach są zgoła odmienne. Falubaz w niedzielę dostał lanie w Grudziądzu, a i z atmosferą nie jest najlepiej. Nie układa się współpraca Piotra Protasiewicza z trenerem Adamem Skórnickim, a do tego wszystkiego niewykluczone, że gospodarze znów pojadą bez leczącego kontuzję Sebastiana Niedźwiedzia. Unia będzie chciała to wykorzystać i powalczyć w Zielonej Górze o zwycięstwo. Tym bardziej, że jej morale skoczyły w górę po ostatnim zwycięstwie z forBET Włókniarzem Częstochowa.
- Będzie nam się teraz łatwiej przygotowywać się do meczu z Falubazem. Sezon na meczu z Włókniarzem się nie kończy. Na pewno jednak podbuduje nas to zwycięstwo przed decydującym starciem w Zielonej Górze. Co prawda upadek Fredrika Lindgrena pokrzyżował plany częstochowianom, ale to przecież nie umniejsza naszemu zwycięstwu - przekonywał szkoleniowiec Unii Tarnów.
Swoją drogą faworytem meczu o utrzymanie w Zielonej Górze i tak będzie Falubaz. To za nimi przemawia znajomość toru, choć prawdę mówiąc nie zawsze był on ich atutem. Poza tym tarnowianie cały sezon na wyjazdach prezentowali się mizernie. Beniaminek liczy jednak na dzień konia i przełamanie złej passy. Do utrzymania potrzebują przynajmniej 43 punktów. Każda niższa zdobycz będzie oznaczała sukces miejscowych.
ZOBACZ WIDEO Tak wygląda nowy stadion w Łodzi