Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Zły, niedobry, położył mecz Falubazowi. Nie ma pan dobrej prasy.
Adam Skórnicki, trener Falubazu Zielona Góra: Widzę, że jest koniunktura na mnie. Co do reszty, to takie już jest to życie. Drużyna przegrywa, więc ktoś musi dostać po tyłku. Za całość odpowiada menedżer, więc wszystko jasne.
W niedzielę Falubaz jedzie mecz o życie. Musi go wygrać, ale czy jest w stanie?
To się okaże. My wierzymy.
Pomimo tego, że w poprzednim spotkaniu dobrze pojechało najwyżej trzech zawodników?
Całą swoją moc musimy pokazać w ostatnim meczu. Od początku było wiadomo, że Falubaz nie będzie się w tym roku bił o play-off. Przebrnęliśmy ten sezon, wyrwaliśmy, ile się dało, a teraz czeka nas mecz prawdy.
Złośliwi mówią, że nie byłoby tego meczu, gdyby nie cudowna wygrana ze Spartą w Zielonej Górze.
Przed tym meczem poszedł impuls, zawodnicy chwycili i udało nam się zwyciężyć, choć wielu nie wierzyło.
Jak ludzie mówią cudowna, to sugerują, że to był mecz przyjaźni, że oni wam pomogli.
To nie wiedziałem, że w sporcie dzieją się takie rzeczy, ale człowiek uczy się całe życie. Myślę jednak, że mecz ze Spartą potwierdził tylko to, co wszyscy wiedzieliśmy. Falubaz był i jest w stanie zaskoczyć pojedynczymi występami, ale całego sezonu nie uciągnie.
A czuje się pan człowiekiem, który położył ostatni mecz drużyny w Grudziądzu? Protasiewicz nie pojechał sześć razy, pierwszą zmianę zrobił pan w 12. biegu.
Mieli słabsze mecze różni zawodnicy, teraz przyszedł czas na błędy menedżera. Każdy z nas wyczerpał limit.
Rozumiem, że w meczu z Unią Tarnów nie będzie pan czekał ze zmianami taktycznymi tak długo, jak w Grudziądzu.
Jeśli w niedzielę będziemy musieli stosować rezerwy taktyczne po ósmym biegu, to znaczy, że jest po nas. Mecz z Unią najchętniej pojechałbym nie stosując roszad, bo to będzie znaczyło, że mamy sytuację pod kontrolą.
Ma pan konflikt z Piotrem Protasiewiczem? Ostatnio mówił, że czuje żal, bo nie pojechał sześć razy. Opowiadał też, że nie ma sensu robić treningów, skoro tor na zawodach jest inny.
Mnie cieszy dobra dyspozycja Piotra, a jaka jest wokół tego otoczka, to już nie ma tak wielkiego znaczenia. Najważniejsza jest forma i sportowa złość zawodnika, którą widać.
Widać też, że Protasiewicz wrzuca kamyczki do pańskiego ogródka.
A ja teraz myślę o tym, jak zrobić, żeby drużyna zdobyła 48 lub więcej punktów w meczu z Unią Tarnów, bo tyle nam trzeba do wygranej z bonusem. Piotr może nam pomóc. I chciałbym, żeby on i jego doparowy zrobili razem 15 punktów. Jakby Thorssell dołożył parę w Grudziądzu, to wynik byłby inny.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Falubazu Zielona Góra
Myślę, że poruszył pan ważny temat. Falubaz musi być drużyną, a nie zawsze tak było. Jazda parą też często szwankowała, choć nie twierdzę, że to wyłącznie problem Protasiewicza.
Speedway jest sportem strasznie indywidualnym, a największą atrakcją są zawody drużynowe. Niestety tego egoizmu nie da się wyplenić. Zwłaszcza, jak zawodnicy szukają formy, a tak jest u nas. W takiej sytuacji każdy myśli o sobie. Taka już nasza natura.
Czy któryś z podstawowych juniorów wróci na Unię?
Na 99, może 98 procent, Alex Zgardziński i Sebastian Niedźwiedź nie pojadą w ostatnim spotkaniu rundy zasadniczej.
A Tonder i Pawliczak mogą więcej?
Mateusz po dwóch wygranych biegach w meczu z Włókniarzem w Częstochowie poczuł moc i miał chęć zrobienia czegoś więcej. Chciał wziąć na swoje barki zbyt wielki ciężar. Na początku sezonu był krytykowany, więc teraz chciał się pokazać z dobrej strony. Chyba zrobił to o jeden mecz za wcześnie. Zagotował się. Teraz musi przejść odwrotny proces.
Będą zmiany w składzie? W odwodzie są Gomólski i Smolinski.
Kacper miał mało okazji do startów i myślę, że nie pojechałby na poziomie ekstraligowym. Zostaje więc jechać tym, co jest.
Jeśli wygracie, to co pan zmieni, żeby Falubaz jeździł lepiej?
Z tym pytaniem to proszę po niedzieli. Niezależnie od wyniku trzeba parę rzeczy zmienić, ale o tym później.
Rozumiem, że jest pan spokojny, bo przyszły prezes to pana szwagier.
Jak trener do bani, to nieważne, czy brat, szwagier, czy teściowa. Nic mi wtedy nie pomoże.
Po tym sezonie uważa się pan za trenera do bani?
To mówią kibice i to jest jedna strona medalu. Jest też jednak to, co mówią ludzie, którzy mnie zatrudniają i podejmują decyzję o składzie. Nie będę jednak wystawiał sobie cenzurek. Zawsze liczy się wynik. Jest lipa, to na klatę bierze to trener.
Jednak jak się utrzymacie, to będzie pan chciał zostać?
Tak, ale czy jest taka opcja, to tego nie wiem. Jeśli jednak w niedzielę wygramy z Unią, to mogę do tego czasu czytać o sobie, że jestem słaby i się nie znam. À propos zmian taktycznych, to chciałem powiedzieć, że mi nie płacą za robienie ich na akord. W meczu z GKM-em zrobiłem dwie i w obu przypadkach trafiłem. Chciałem zrobić trzecią, ale nie byłem jej pewny. Nie sądziłem, że Wieczorek pokona na dystansie Thorssella. Nie udało mi się rozszyfrować psychiki Szweda.
Efekt? Zobaczymy Czytaj całość