"Ostro w lewo" to cykl felietonów Michała Wachowskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Argumentów, dlaczego lipcowa przerwa w rozgrywkach jest taka długa, usłyszałem przynajmniej kilka. Gdy zapytałem o to działaczy, odpowiadali, że chodzi o mizerną frekwencję. W lipcu ludzie mają ciekawsze rzeczy do roboty niż spędzanie niedziel na stadionie. Dobrej oglądalności nie miałby też nSport+, więc wolny miesiąc jest telewizji na rękę. Niektórzy argumentują natomiast, że wszystkim, począwszy od działaczy, a skończywszy na zawodnikach, należy się chwila oddechu przed decydującą fazą sezonu.
Czym jednak nasze poczciwe kluby się od kwietna zmęczyły? Każdy z nich odjechał dziesięć meczów. Gdy spojrzymy na inne dyscypliny sportu, wygląda to naprawdę komicznie. W większości lig piłkarskich sezon składa się z trzydziestu ośmiu kolejek, a do tego dochodzą jeszcze krajowe i europejskie puchary. Z kolei w koszykarskiej NBA w samym sezonie zasadniczym są aż osiemdziesiąt dwa mecze. Po czym oddech biorą więc nasze kluby żużlowe?
- Działacze robią tę miesięczną przerwę dla siebie. Zarówno ci ze Speedway Ekstraligi, jaki poszczególnych klubów chcą w lipcu poleżeć sobie do góry brzuchem na plaży - mówi mi jeden z dawnych prezesów. Nie bronię nikomu wypoczywać, ale może rzeczywiście coś w tym jest? Tak się złożyło, że większość trenerów i działaczy przebywa właśnie na wakacjach. Jacek Frątczak dopiero co pozdrawiał nas z upalnej Krety, a czasu, by rozmawiać na plaży nie ma Piotr Rusiecki. Urlopują niemalże wszyscy, począwszy od Fogo Unii, a skończywszy na MDM Komputery TŻ Ostrovii.
Są oczywiście działacze, którzy przyznają, że tak długa przerwa w lipcu to przesada. Ostatnio mówił mi o tym prezes OK Kolejarza, Grzegorz Sawicki. Opolanie szukają zresztą sparingpartnera, bo stwierdzili, że nie będą przez cały miesiąc próżnować. Prezes z Poznania, Arkadiusz Ładziński zauważa z kolei, że wielu jego zawodników nie ma w lipcu co ze sobą zrobić. 2-ligowcy nie jeżdżą często w ligach zagranicznych i rzadko są zapraszani na indywidualne zawody. Takie wybicie z rytmu może się odbić na postawie w dalszej części sezonu.
Argument, że trybuny w lipcu świeciłyby pustkami, do mnie nie przemawia. Pamiętam niejeden mecz z tego miesiąca, który gromadził tłumy. Poza tym kibic jest w stanie zaplanować sobie wakacyjny wyjazd tak, by nie przegapić żadnego spotkania u siebie. Mecz na domowym torze rozgrywany jest przecież zazwyczaj co dwa tygodnie. Inna sprawa, że w sierpniu problemu z frekwencją jakoś nie mamy. A przecież wielu kibiców dopiero wtedy wybiera się nad morze czy w góry.
Zgadzam się z naszym ekspertem, Janem Krzystyniakiem, który krytykuje 8-zespołową ligę. To właśnie dlatego meczów mamy tak mało. Niektóre kluby rozgrywają przez cały rok zaledwie czternaście spotkań i pod koniec sierpnia kończą sezon. Jeśli przyjdzie nam reformować rozgrywki ligowe, warto byłoby zadbać o dwie sprawy. Po pierwsze, kolejek w rundzie zasadniczej powinno być szesnaście, jeśli nie osiemnaście. Po drugie, warto byłoby wprowadzić taki system, aby wszystkie kluby pozostawały w grze przynajmniej do połowy września. A co z wakacjami? Myślę, że zarówno prezesów, jak i samych żużlowców stać na to, by zamiast w lipcu, polecieć jesienią lub zimą do ciepłych krajów. Ich wakacje trwają przecież od października do początku marca.
Michał Wachowski
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018