25 stycznia 1975 roku urodził się Piotr Protasiewicz. To jeden z najlepszych polskich żużlowców ostatnich lat, a swą karierę zakończył dokładnie 24 września 2022 roku. Pożegnał się z żużlowym torem w dobrym stylu, będąc najlepszym zawodnikiem Stelmet Falubazu Zielona Góra w starciu z Cellfast Wilkami Krosno. Mimo jego świetnej postawy drużyna przegrała, a o awansie do PGE Ekstraligi zadecydował ostatni bieg, pozostawiając niedosyt.
Choć Protasiewicz zakończył karierę, nie odsunął się od żużla. Legenda Falubazu szybko objęła stanowisko dyrektora sportowego zielonogórskiego klubu, podejmując działania, które przyniosły widoczne efekty. W listopadowym okienku transferowym dzięki jego zaangażowaniu do zespołu dołączyli Przemysław Pawlicki, Rasmus Jensen i Luke Becker. Te transfery zmieniły postrzeganie klubu, który z potencjalnego kandydata do osłabienia stał się faworytem do awansu.
- Cieszę się, że Piotrek został w klubie i objął tak ważną funkcję. Świetnie odnajduje się w tej roli, bo doskonale zna środowisko żużlowe. To właściwy człowiek na odpowiednim miejscu. Dzięki niemu wszystko ruszyło w dobrym kierunku - powiedział wtedy Andrzej Huszcza, ikona Falubazu, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: "To jest sygnał". Apeluje do władz żużlowych o zmianę regulaminu
Choć Protasiewicz doskonale odnalazł się w roli dyrektora sportowego, zakończenie jego kariery pozostawiło lukę w świecie żużla. Robert Dowhan stwierdził kiedyś, że gdyby wszyscy zawodnicy byli jak Protasiewicz, żużel byłby znacznie przyjemniejszy. Andrzej Huszcza również nie szczędzi pochwał dla byłego zawodnika:
- Był bardzo ambitny i miał świetną sylwetkę na motocyklu, mimo że nie należał do niskich zawodników. Niektórzy twierdzą, że mógł osiągnąć więcej, ale to pierwszy polski indywidualny mistrz świata juniorów. Ten sukces jest powodem do dumy i wielu mu go zazdrości. Najważniejsze, że sam Piotrek czuje się spełnionym sportowcem - podsumował Huszcza.
Przez lata Protasiewicz toczył wyrównane pojedynki z Tomaszem Gollobem. Ich domniemanym sporem żyła cała żużlowa Polska. W opinii kibiców Gollob i Protasiewicz nigdy za sobą nie przepadali. Pojawiały się również głosy mówiące o tym, że obu panów dzieli konflikt. Po latach zmierzyć się z tymi legendami postanowiła dziennikarka stacji nSport+ - Karolina Wieszczycka. W programie "Czarny charakter" zawodnicy usiedli naprzeciw siebie i postanowili raz na zawsze rozprawić się z krążącymi plotkami na ich temat.
Obaj przez wiele sezonów wspólnie startowali w Polonii Bydgoszcz. Protasiewicz wspomniał między innymi o trudnych relacjach z "klanem Gollobów". W jednym z wywiadów powiedział, że nie czuje się gorszym zawodnikiem od Jacka Golloba, a poziomem chciałby dorównać do Tomasza. W mediach wywołało to niemałe zamieszanie. Po latach Protasiewicz uważa, że zostało to źle odebrane i przetłumaczone w taki sposób, aby zaostrzyć konflikt między nim a Władysławem Gollobem.
W rozmowie poruszono również temat pamiętnego finału Indywidualnych Mistrzostw Polski z 1999 roku. Obaj zawodnicy na swoim koncie mieli po czternaście punktów, zwycięzcę musiał więc wyłonić bieg dodatkowy. W nim na tor upadł Protasiewicz, a sędzia zdecydował się wykluczyć Golloba. Tym sposobem mistrzem został wychowanek klubu z Zielonej Góry.
- Wtedy kiedy z Piotrkiem się ścigaliśmy w biegach, zawodach czy meetingach, niestety tam zawsze były iskry. Zawsze było ciasno, na żużlu nie ma czterech metrów. Na żużlu jest maksymalnie metr lub metr dwadzieścia - powiedział Gollob.
Raz było dobrze raz gorzej
Pepe i Tomasz to ikony polskiego speedwaya
Nie ma to tamto
Falubaz ma troszku więcej legent ,jest nim też Huszcza szkoda tylko że nie potrafi przekazać swojej wiedzy młodszym.