Horsens w ostatnich latach było królestwem Macieja Janowskiego. Polak tym razem nie wygrał po raz trzeci i nie ustrzelił hat-tricka. Ba, przegrał z kretesem i odpadł po zasadniczej części zawodów, nie kwalifikując się do półfinałów. Jego los podzielili Patryk Dudek i Przemysław Pawlicki. O ile wicemistrz świata może po części zrzucić to na fatalne losowanie i trzy zewnętrzne pola startowe na otwarcie zawodów, to Pawlicki kolejny raz udowadnia, że podobnie jak Craig Cook, średnio pasuje do tego towarzystwa.
Nie wiem, czy polscy żużlowcy naoglądali się ostatnio przeciętności w wykonaniu reprezentacji naszego kraju w piłce nożnej i wzięli z nich przykład? Nie sądzę, by dla Zmarzlika, Dudka czy Janowskiego już sam udział w Grand Prix, tak jak dla polskich kopaczy w mundialu, był spełnieniem marzeń. Oni na pewno mierzą wyżej. Problem w tym, że formy, którą często imponują w polskiej czy szwedzkiej lidze, nie potrafią przełożyć na Grand Prix.
Ktoś powie, że w PGE Ekstralidze czy Elitserien nawierzchni nie przygotowuje Ole Olsen, a w każdej przerwie nie wtrąca się z kosmetyką Phil Morris. Może coś w tym jest? Polacy w Grand Prix nie potrafią czytać zmieniających się warunków torowych, a na dodatek mają pecha przy losowaniu numerów, które przekładają się na pola startowe.
Polacy sobotnie zawody w Horsens przegrali podczas... piątkowego losowania. Niefart totalny. Gorzej wylosować się nie dało. Patryk Dudek na dzień dobry trzy razy z zewnętrznych pól. Efekt katastrofalny. Zmarzlik także dopiero po przesiadce na wewnętrzne pola zaczął jeździć skutecznie. W pierwszych seriach ciułał punkty, atakując po kredzie. Do trzynastego wyścigu po zewnętrznej nie dało się skuteczniej jeździć. Z toru wiało nudą i przewidywalnością. Ściganie zrobiło się na moment w drugiej fazie zawodów.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników MRGARDEN GKM Grudziądz
Skoro już nawiązaliśmy do mundialu, to warto pociągnąć jeszcze jeden wątek. Próba rywalizowania jakiejkolwiek dyscypliny sportowej z piłkarskimi mistrzostwami świata z góry skazana jest na porażkę. Futbol to futbol, a mundial rozgrywany jest raz na cztery lata, więc runda Grand Prix, których w sezonie jest aż dziesięć, w czasie futbolowego święta ginie w tłumie meczów.
Dużo nie brakowało, a Duńczycy mieliby potężny problem, gdyby ich narodowa reprezentacja na mundialu wygrała grupę C i w sobotę o 16:00 zmierzyła się w 1/8 finału z Argentyną. Organizatorów Grand Prix Danii w Horsens uratowali Francuzi, którzy zwyciężyli w grupie C przed Duńczykami. Rodacy Pedersena zagrają w niedzielę o 20:00 i na szczęście ich mecz nie kolidował z trzecią rundą SGP. Jeszcze na pół godziny przed rozpoczęciem zawodów piłkarski stadion w Horsens świecił pustkami. Tuż przed 19:00 kibice dotarli. Ot, po prostu oglądali arcyciekawy mecz na mundialu pomiędzy Francją i Argentyną.
To samo zresztą robili akredytowani dziennikarze i fotoreporterzy w centrum medialnym Casa Arena Horsens. Przed meczem spora grupa żurnalistów ekscytowała się porywającym meczem Argentyńczyków z Francuzami. Nawet dyrektor zarządzający BSI, Torben Olsen, przechodząc przez biuro prasowe, rzucił z sarkastycznym uśmiechem: Tylko futbol i futbol. Panowie, przyjechaliście na żużel.
Honoru Polaków bronić próbował Bartosz Zmarzlik, który choć odjechał najlepsze w tym sezonie Grand Prix, ale w półfinale przeszarżował i przewrócił Nickiego Pedersena. Trzeba było wziąć przykład z Artioma Łaguty, który wykazał się cierpliwością i wyczekał Duńczyka przez trzy okrążenia, by zadań mu decydujący cios i uciszyć stadion w Horsens.
Na jednym turnieju walka o medale się nie kończy. Rywale jednak odjechali i coraz bardziej prorocze stają się typy niektórych ekspertów, którzy wieszczyli podium klasyfikacji generalnej IMŚ bez Polaków.
Panowie, piłkarze mieli tylko trzy mecze, a w dwóch pakowali już manatki. Przed wami jeszcze siedem rund SGP. Szanse na dogonienie rywali są! Pora wziąć się do roboty już za tydzień w Hallstavik. Wygrywanie w PGE Ekstralidze jest fajne, ale kibice na arenie międzynarodowej oczekują czegoś więcej niż przeciętności. Podobnie jak cały naród po piłkarzach spodziewał się znacznie więcej niż tylko udanych eliminacji do mundialu.