Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Fajne te SoN-y. A do trenera Cieślaka mam pretensje o to, że marudził (felieton)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Dariusz Ostafiński
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Dariusz Ostafiński

Kibice pokazali Speedway of Nations żółtą kartkę, ceny biletów też chyba ustalono na zbyt wysokim poziomie, ale ta impreza ma olbrzymi potencjał. Smutno, że Polacy przegrali, ale nie bądźmy zachłanni. Nie było nudów, a o to chodzi.

Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.

***
Polscy kibice pokazali FIM, BSI i Speedway of Nations żółtą kartkę. Zastąpienie DPŚ  przez SoN odebraliśmy jako próbę utarcia nosa naszej reprezentacji, strącenia jej z najwyższego stopnia podium (przed ubiegłorocznym finałem DPŚ pytaliśmy, kto będzie drugi, bo że pierwsza będzie Polska, to było pewne), co już na starcie zniechęciło wielu do tej imprezy. Bo, że 8700 widzów na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu wyglądało słabo, to przyzna każdy. Ligowy rekord z Wrocławia w tym sezonie to 12855, średnia wynosi 12074. Rekord z sezonu 2017 jest jeszcze lepszy, bo wynosi 13100 (średnia 11680).

Będę się jednak upierał, że w SoN drzemie potencjał. I nawet ten dwudniowy finał do pewnego stopnia się broni. Byłem w sobotę na stadionie i muszę przyznać, że nic a nic się nie nudziłem. Emocje były do samego końca, a każdemu wyjazdowi polskiej pary towarzyszył dreszczyk. Pięknie się oglądało tę naszą drogę z piekła do nieba. Zwłaszcza, że nasi mieli jakiś pomysł na te zawody. Patryka Dudka wykonującego czarną robotę na pierwszym łuku i szarżującego po orbicie Macieja Janowskiego. Skończyło się na brązie, ale nie zawsze jest niedziela. I tylko szkoda, że następnego dnia była liga, bo pewnie dyskutowalibyśmy o wrocławskiej imprezie jeszcze długo i namiętnie.

Ma SoN swoje wady. Można zostać mistrzem świata par, nie wygrywając biegu. Można też jednym wyścigiem przewrócić klasyfikację dwóch dni do góry nogami. To mogło stać się udziałem Polaków, gdyby weszli do finału. Jednak każda impreza ma usterki. Tutaj można by pewne rzeczy poprawić, wprowadzając punktację stosowaną przez One Sport na początku projektu Speedway Best Pairs (4, 3, 2, 0). Nie byłoby wówczas biegowych remisów, a jazda parą byłaby bardziej premiowana. Trzeba o tym rozmawiać i poprawiać. A przy okazji trzeba zrobić ukłon w stronę polskich kibiców i dać im z powrotem DPŚ. Najlepiej robić obie te imprezy rok do roku.

Jeśli chodzi o nieszczęsne ostrzeżenia (to one zamknęły nam drogę do finału), to nie mam nic przeciwko. Na piłkarskim mundialu też jest tak, że ten, który zobaczy dwie żółte kartki (oczywiście w dwóch różnych meczach), potem pauzuje. Tu również od początku było jasne, że ostrzeżenia się sumują. Być może zawodnicy na odprawie jednym uchem informację wpuścili, a drugim wypuścili, ale od czego jest trener?

Marek Cieślak mówiący w nSport+, że Dudek (twierdzący, iż trener nie mówił o "warningach") mija się z prawdą, brzmi groteskowo. Zresztą o Janowskim mógłby powiedzieć szkoleniowiec to samo, bo i on twierdził w rozmowie z dziennikarzami, że nie wiedzieli o sumujących się ostrzeżeniach, że trener o nich nie mówił.

Zresztą trener, zamiast narzekać, mógł tak dobrać skład na finał, żeby nie obgryzać nerwowo paznokci, kiedy pod taśmą startową stanie polski duet z "warningami" na koncie. Pamiętam, jak pojawiły się przecieki, że Cieślak będzie chciał postawić na parę: Janowski, Jarosław Hampel. Już wtedy kibice łapali się za głowę i pytali, czy szkoleniowiec chce mieć parę, która może szybko złapać ostrzeżenia i jechać dwa dni z balastem.

Do trenera Cieślaka największe pretensje mam jednak nie o to żenujące przerzucanie piłeczki między nim a zawodnikami (czemu on do cholery nie wyjaśnił sobie tego z zawodnikami w cztery oczy, tylko skarży się w mediach), ale o to, że już od lutowego zgrupowania kadry w Zakopanem robił wszystko, żeby obrzydzić nam SoN. Marudził, jakie to wszystko złe i niedobre, że on wolałby DPŚ (rozumiem, że dla pana lepiej, bo tam złoto samo wpada do kieszeni). Więcej odpowiedzialności panie trenerze. Narzekać to sobie mogą dziennikarze i kibice, a pan powinien jednak zachować spokój. Zwłaszcza, że tym ględzeniem mógł pan obrzydzić imprezę także zawodnikom. Szkoda, że nie wziął pan tego pod uwagę. Mam jednak nadzieję, że wyciągnie pan wnioski i za rok lub dwa przystąpi pan do rywalizacji z większym animuszem. Tego panu życzę.

I jeszcze jedno. FIM też zrobił wiele, żeby opakować SoN jak najgorzej. Armando Castagna bajdurząc o mistrzostwach Speedway of Nations (byli też tacy, co twierdzili, że to nie mistrzostwa świata par, lecz drużynówka, co w ogóle było i jest jakimś absurdem) i zaprzeczając, jakobyśmy mieli do czynienia z powrotem do mistrzostw świata par, zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie. Bo czy może być coś gorszego jak człowiek FIM wbijający imprezie nóż w plecy?

Tak na marginesie, na miejscu Andrzeja Rusko, domagałbym się jakiejś rekompensaty. Dostał produkt, któremu sprzedający zaszkodził w wielkim stopniu. Chociaż może niepotrzebnie to piszę? Może prezes Rusko już coś zyskał na tych opowieściach pana Armando i innych chłopków-roztropków? Może już ma jeden z turniejów Grand Prix 2019?

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie! Zobacz na jakim etapie jest budowa

Źródło artykułu: