Patryk Dudek przekomarzał się z dziennikarzami, że wciąż coś im nie pasuje. Złoto źle, brąz też niedobrze. Patryk radził nam, żebyśmy wsiedli na motocykl, bo to pozwoli nam lepiej ich zrozumieć. Od razu powiem, że nie muszę kręcić kółek, żeby wiedzieć, że Dudek i Maciej Janowski bardzo mocno się starali i w dwudniowym finale Speedway of Nations dali z siebie wszystko. Są sportowcami, którym zależy i absolutnie nie zamierzam tego kwestionować. Zresztą było widać (w sobotę na pewno), że na torze zostawili serce.
Z tym naszym marudzeniem chodzi jednak o to, że przecież wciąż wmawia się nam, że jesteśmy żużlową potęgą, że nigdy nie było lepiej. W takim razie spotkał nas zimny prysznic. Od jednego z działaczy PZM usłyszałem coś, pod czym podpisuję się całym sobą. Cytuję: - Jesteśmy mocni w grupie, dlatego wygrywamy DPŚ. Finał SoN, gdzie bardziej liczą się jednostki, pokazał dlaczego, choć niby tacy mocni jesteśmy, nie potrafimy wywalczyć indywidualnie tytułu mistrza świata. Mamy fajnych chłopaków, ale nie mamy kogoś takiego, jak Tomasz Gollob. A pod tym nazwiskiem kryją się wszystkie przymioty wielkiego mistrza.
Zdecydowanie kogoś takiego, jak Gollob nie mamy. A już na pewno nie mieliśmy go w piątek ani w sobotę na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Trener Marek Cieślak, dokonując selekcji, puszczał w eter informacje, że przede wszystkim szuka ludzi rozważnych (bez genu szaleństwa), którzy na dokładkę są mocni na starcie. Teraz się zastanawiam, czy branie dwóch startowców miało sens? Przecież jeden z zawodników i tak jechał z pól zewnętrznych. Na te pola bardziej przydałby się jakiś harpagan, który po kiepskim starcie podjąłby walkę wręcz na trasie.
Jakbyśmy się dobrze zastanowili, to każdy z nas powie, że wybór szkoleniowca był dobry i oczywisty. Postawił na dwóch najlepszych polskich uczestników cyklu Grand Prix. Dodatkowym atutem Janowskiego miała być doskonała znajomość toru oraz forma prezentowana przez zawodnika w ostatnich meczach ligowych na Olimpijskim. Skoro wyszedł z tego brąz, to myślę, że mamy prawo zapytać, czy selekcja była dobra, czy nie dało się wybrać lepiej.
ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden: Krystyna Kloc i Andrzej Rusko wykonują wspaniałą pracę
Z ust cenionego eksperta usłyszałem, że mieliśmy we Wrocławiu kadrę "light", czyli grzeczną, fajną, sympatyczną. Dlatego od razu ciśnie się na usta pytanie, czy nie zabrakło drużynie wariata, który w trudnym momencie zrobiłby coś szalonego. Wyjechałby na tor, poprzestawiałby rywali, dałby jakiś sygnał do ataku. Oceniając przez pryzmat soboty, powiemy, że gdyby tak wyglądał piątek, to nie byłoby dyskusji. Sęk w tym, że w SoN liczył się bilans dwóch dni.
Celowo unikam personaliów zawodników (ten nie powinien jechać, tamten powinien być), bo od wybierania jest trener. Teraz to Marek Cieślak musi zrobić rachunek sumienia i powiedzieć, czy aby na pewno dokonał optymalnego wyboru. Nie zawsze wybranie dwóch najlepiej punktujących zawodników oznacza, że będzie złoto.
Słyszałem narzekania na tor i odpowiedzialnego za jego przygotowanie Phila Morrisa. Tyle, że to kiepska wymówka. Było jasne, że Morris zaleje tor, bo robi to notorycznie przy okazji zawodów Grand Prix. Może wtorkowy trening kadry na Olimpijskim nie powinien się odbywać w super warunkach? Może należało wówczas zrobić tor według receptury Morrisa, żeby lepiej zrozumieć, co nas czeka w piątek i w sobotę. Na pewno jednak nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że tor nas zaskoczył, bo w lidze jeździmy na idealnie wylizanej nawierzchni. Przecież w Szwecji nie ma komisarzy, a nasi też tam jeżdżą i radzą sobie dobrze.
Co do samej formuły SoN, to dziwnie czułem się na zawodach, w których nie trzeba wygrać biegu, żeby zostać mistrzem. Ktoś powie, że biegowy remis, w którym jedna z drużyn zajmuje drugie i trzecie miejsce, ma większą wartość (taki remis ze wskazaniem), ale jakoś mnie to nie przekonuje. Sama idea mistrzostw świata par znakomita, ale trzeba by to wszystko jakoś skorygować i dopieścić. No i nie widzę przeszkód, żeby co roku były pary i drużynówka równocześnie.
Na koniec gratulacje dla Polaków, bo za jakiś czas nikt nie będzie pamiętał o niuansach, a każdy medal ma swoją wartość. Gratuluję zwłaszcza tej niesamowitej soboty, bo w piątek byliśmy w piekle (Mariusz Cieśliński odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne kadrowiczów powiedział dosadniej, że w ciemnej duxxx), a drugiego dnia mieliśmy pomysł na odwrócenie losów rywalizacji. Dudek przeszedł na pola wewnętrzne i wykonał świetną robotę na pierwszym łuku, a Janowski całkiem nieźle radził sobie na orbicie. Drugiego dnia pokazaliśmy też determinację i charakter, bo żeby wyjść z takich opresji, w jakich się znaleźliśmy, trzeba go mieć.
PS: A tak na koniec, to prośba do całego sztabu o ustalenie jednej wersji zeznań. Co mamy myśleć, kiedy trener mówi, że przekazywał drużynie, iż ostrzeżenia z dwóch dni się sumują, a zawodnicy twierdzą coś zupełnie innego.
Polacy po kompletnie przespanym pierwszym dniu do przedostatniego wyscigu walczyli o zloto!!!
Popatrzcie soSzkoda tylko frekwencji przez wygorowane ceny biletow ale to sprawa Wroclawian, przeliczyli sie po prostu z tymi cenami.
Jedyne czego mi brakowalo byly pelne trybuny. pozdrawiam obiektywnych kibicow speedwaya Czytaj całość