Piotr Pawlicki opuścił początek sezonu z powodu kontuzji, ale już w pierwszych startach po wyleczeniu urazu pokazał, że muszą się z nim liczyć absolutnie wszyscy. Pawlicki to członek wyjątkowo żużlowej rodziny - syn trzykrotnego Drużynowego Mistrza Polski, który licencję uzyskał w 2010 roku na torze w Częstochowie.
Sukcesy zaczął kolekcjonować już za młodu, gdzie wspólnie z reprezentacją Polski wywalczył trzy złote medale Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów oraz dołożył jeden triumf w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów. Mało? To dorzucamy jeszcze jeden sukces indywidualny z 2014 roku. Właśnie wtedy Piotr Pawlicki został najlepszym młodzieżowcem globu.
Przejście w wiek seniora nie było dla Piotra problemem. 5 września 2015 roku na torze w Rybniku młodszy z braci Pawlickich stanął na drugim stopniu podium Grand Prix Challenge i co za tym idzie - zapewnił sobie starty w cyklu SGP 2016. Mówi się, że każdy debiutant musi zapłacić tzw. frycowe, ale w tym przypadku tak nie było. Piotr Pawlicki zaliczył swoje pierwsze podium w tych elitarnych rozgrywkach, a miało to miejsce na torze w Målilli. Ostatecznie w klasyfikacji generalnej skończyło się to dla Polaka szóstą lokatą. Rok później było nieco gorzej, jeśli chodzi o końcowy rezultat, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Trzecia runda cyklu Grand Prix 2017 była niezapomnianym momentem. Daugavpils musiało odtworzyć Mazurka Dąbrowskiego na cześć zwycięzcy - Piotra Pawlickiego.
Sezon 2018 zaczął z poślizgiem. Kontuzja kostki wyeliminowała go z pierwszych spotkań ligowych. Do ścigania się w barwach leszczyńskich Byków powrócił 27 kwietnia, kiedy to rywalem Fogo Unii był Falubaz Zielona Góra. Pawlicki wywalczył w nim komplet punktów i wysłał jasny sygnał - po urazie nie ma żadnego śladu.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Speedway of Nations to szansa dla Rosjan
jakoś uzasadnią