W poniedziałek w Warszawie odbyło się spotkanie w sprawie ostatniej afery wywołanej podczas wyjazdu integracyjnego reprezentacji Polski. W nim udział wzięli Maciej Janowski, Rafał Dobrucki, Michał Sikora, Ireneusz Igielski oraz Bartosz Zmarzlik. Wiemy już, że ostatecznie żadne decyzje nie zapadły. W konsekwencji zawodnik Betard Sparty wciąż znajduje się poza kadrą naszego kraju (więcej TUTAJ).
Wiele osób liczyło, że zaangażowanie wielokrotnego indywidualnego mistrza świata praktycznie zapewni 33-latkowi powrót do reprezentacji. Za Janowskim wstawili się również pozostali kadrowicze. Warto jednakże podkreślić, że podczas spotkania nie pojawił się temat buntu reszty żużlowców, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione.
- Bartosz Zmarzlik świetnie jeździ na motocyklu, ale w szermierce na słowa nie będzie mistrzem. Na jego miejscu zabrałbym ze sobą całą kadrę. Wtedy potraktowano by ich poważnie - twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty Rufin Sokołowski.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
- Mimo wszystko nie mam pojęcia, jak zawodnicy powinni się zachować. Nie mówię, że musieliby się zbuntować. Aczkolwiek jedno jest pewne - dzisiaj Janowski, jutro Zmarzlik. Polski Związek Motorowy to taki księżyc, który świeci cudzym blaskiem. Z Maciejem tak postąpili, ponieważ nie jest już na szczycie. Gdy Bartek tam nie będzie, też go tak potraktują. - dodaje były prezes Unii Leszno.
Uważa jednocześnie, że o całej sytuacji zrobiło się zdecydowanie zbyt głośno. Nie ma również pojęcia, kto i co chce komuś coś udowodnić, dlatego wszystko jest dla niego trudne do zrozumienia. - Mieliśmy jakiś obóz integracyjny, to się zawodnicy zintegrowali. Jednakże Rafał Dobrucki jest facetem inteligentnym. Musi być coś, czego my jeszcze nie wiemy - przekonuje nasz rozmówca.
Zaznacza także, że zwolnienie selekcjonera reprezentacji Polski byłoby ośmieszające dla Polskiego Związku Motorowego. Przede wszystkim dlatego, że wcześniej za winnego uznano Macieja Janowskiego, przez co został wykluczony z kadry. Teraz, gdyby zakończono współpracę z Rafałem Dobruckim, automatycznie on stałby się głównym winowajcą całej afery.
Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty