Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Z punktu widzenia wrocławskiego klubu, lepszego finału Grand Prix Polski we Wrocławiu nie można było sobie wymarzyć?
Andrzej Rusko, prezes Betard Sparty Wrocław: Cieszę się, że dwóch naszych zawodników w sobotę stanęło na najwyższych stopniach podium. Wydawało się, że zwycięzcą będzie Maciej Janowski, który prowadził i triumf miał na wyciągnięcie ręki.
[b]
Sytuacja jednak w trakcie finału się zmieniała. Trzeba było przede wszystkim unikać dziur, które porobiły się na torze...[/b]
Przede wszystkim widać było mądrość jednego i drugiego zawodnika. Nawet po przegranym starcie potrafili walczyć na dystansie, wybierać dobre ścieżki i dzięki temu osiągnąć na końcu sukces.
Pewnie radość z triumfu Polaka byłaby większa?
Jeśli Maciek Janowski miał już stracić na rzecz kogoś pierwsze miejsce, dobrze że był to Tai Woffinden, a nie Fredrik Lindgren, którego też bardzo lubię. Wiadomo, bliższa koszula ciału. Maciek jest nasz, choć oczywiście Tai też jest nasz. Ich sukces to duża wartość dla wrocławskiego klubu oraz kibiców Betard Sparty. Myślę, że w tym roku będziemy mieli jeszcze wiele okazji, żeby dopingować Maćka i cieszyć się z jego dobrych wyników, a także pozostałych reprezentantów Polski.
Kibice po konferencji prasowej w parku maszyn śpiewali: "Jeszcze tego lata, Maciek będzie mistrzem świata". Pana zdaniem, to może być trzeci polski Indywidualny Mistrz Świata?
Mocno wierzymy, że tak może się stać. Maciek dorósł do tego, żeby zostać najlepszym żużlowcem świata. Ma wszystkie cechy, które potrzebne są do tego. Ma przede wszystkim profesjonalny team, Ma doświadczenie, jest świetnie przygotowany do sezonu i potrzebuje tylko trochę szczęścia.
Rozmawiamy po Grand Prix Polski na PGE Narodowym, gdzie padł rekord frekwencji. Za niespełna miesiąc we Wrocławiu wielkie żużlowe święto. Jak idą przygotowania do finału Speedway of Nations?
Mogę jedynie żałować, że nie mamy tak dużego stadionu jak PGE Narodowy, bo marzy mi się, by we Wrocławiu przychodziło na zawody tylu kibiców, co na Grand Prix w Warszawie. Cenimy bardzo te zawody w stolicy naszego kraju, które są tak ważne dla całego środowiska żużlowego. A wracając do samych zawodów Speedway of Nations we Wrocławiu, po raz kolejny będziemy wprowadzali i testowali na żywym organizmie nową imprezę.
Zdania na temat formuły Speedway of Nations są podzielone. Jaka jest pana opinia?
Cieszę się, że powstała taka impreza. Może to być szansą na przywrócenie speedwaya w krajach, w których powoli był on już zapominany. Mam tu na myśli Niemcy, Czechy, Łotwę, Rosję czy nawet Wielką Brytanię, która jest kolebką speedwaya, ale też potrzebuje sukcesu, by ożywić tę dyscyplinę sportu u siebie. Speedway of Nations daje na to szansę.
Nie żal panu Drużynowego Pucharu Świata?
Oczywiście, że szkoda Drużynowego Pucharu Świata. Mam nadzieję, że te zawody nie odejdą w zapomnienie, a zostają tylko zawieszone na jakiś czas. Trudno powiedzieć, czy wrócą za rok czy później. Tak jak piłkarski mundial odbywa się co cztery lata, tak w żużlu mogłyby przemiennie funkcjonować Speedway of Nations i Drużynowy Puchar Świata. Dzięki temu geografia żużla nie kurczyłaby się, a wręcz przeciwnie - rozwijała.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku
Najpierw Bartosz - 3-ci
potem Patryk - 2-gi
Wychodzi teraz że Maciej 1-szy