Mówi się, że w dzisiejszym żużlu kluczową rolę odgrywają starty. Get Well Toruń w niedzielę jakby chciał zaprzeczyć tej teorii, bowiem nawet w przypadku dobrych wyjazdów spod taśmy, torunianie w Zielonej Górze mieli spore problemy z dowiezieniem najlepiej punktowanych pozycji. Popełniali błędy na trasie, z czego bezwzględnie korzystali żużlowcy Falubazu Zielona Góra.
Dwa razy z nawierzchnią toru zapoznawał się choćby Jason Doyle, który świetnie zna przecież zielonogórski tor. Mistrz świata przy Wrocławskiej 69 pojechał znacznie poniżej oczekiwań. - Umówmy się, że drugi łuk był kłopotliwy nawet dla mistrza świata. Problem polegał na tym, że w pierwszym wyścigu, gdy Jason miał dużą szybkość i był zagrożeniem dla Grzegorza Zengoty, rozleciał mu się kompletnie nowy silnik. Od tego momentu wszystko zaczęło się sypać. Po takiej awarii zawsze jest problem psychiczny. Potem u Australijczyka zadziałało pierwsze pole, wygrał ten wyścig, ale to już nie było tej szybkości. Później znowu się przewrócił - mówi Jacek Frątczak.
Nie da się ukryć, że punktów Doyle'a najbardziej zabrakło Get Well Toruń w Zielonej Górze. Australijczyk powiększył dorobek swojej drużyny zaledwie o pięć oczek. - Patrząc po punktach można powiedzieć, że Doyle zawalił mecz, natomiast analizując stronę warsztatową jest tak, że jeśli rozlatuje się ten najlepszy silnik, to później jest problem, by się pozbierać. Gdyby wyścig kończył się po starcie, miałby 10 punktów - przyznaje menedżer Get Well.
Nie popisał się Doyle, więcej spodziewano się też po Nielsie Kristianie Iversenie. Duńczyk dowiózł co prawda siedem punktów w czterech gonitwach, jednak po zawodniku takiej klasy wymaga się dwucyfrowych dorobków. - Zawodzą nas jeszcze największe transfery: Doyle i Iversen. W Zielonej Górze nie zrobili punktów, choć Duńczyk w drugiej fazie meczu zaczął jechać coraz lepiej, ale to też nie było to - ocenia Frątczak.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku
Podobny dorobek jak Iversen zanotował trzeci z filarów Get Well - Rune Holta. Norweg z polskim paszportem, podobnie jak Doyle, miał kłopot ze sprzętem. W jego czwartym starcie zatarł mu się silnik. - Może to śmiesznie zabrzmi, ale biednemu cały czas wiatr w oczy - komentuje menedżer toruńskiej drużyny.
W starciu z Falubazem nadspodziewanie dobrze wypadł z kolei Paweł Przedpełski. Kapitan Get Well przy Wrocławskiej 69 był najmocniejszym punktem gości, kończąc zawody z 10 punktami na koncie. - Chciałbym wyróżnić Pawła. Dzisiaj w Toruniu mam taką sytuację, że muszę zarządzać poprzez konflikt. Nie będę o tym więcej mówił, ale tak rzeczywiście jest. Widać, że jeśli mocniej kogoś przyciskamy, to są punkty. Paweł pojechał bardzo dobre spotkanie, choć startował z numerem "4" - dodaje Jacek Frątczak.
"Jeśli juz piszesz o chamstwu". ROMAN, Ty wiesz, że ja wiem :-) Możesz się malować, pudrować, zakładać nowe sukienki...ale ja wiem :-)