Witold Skrzydlewski: Zaczyna być nieciekawie. Stadion na czas? To byłby cud

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski z córką Joanną
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski z córką Joanną

Witold Skrzydlewski zrobił furorę podczas meczu w Rybniku. Wszystko za sprawą koszulki z napisem "Prezes bezdomnego klubu". - Pomysł zaczerpnąłem od kibiców - komentuje w rozmowie z naszym portalem szef Orła Łódź.

Trzeba przyznać, że koszulka Witolda Skrzydlewskiego była prawdziwym hitem niedzielnego spotkania. Zwrócili na nią uwagę dosłownie wszyscy, którzy byli obecni na stadionie. Zdjęcie głównego sponsora Orła błyskawicznie obiegło internet. Fani z całej Polski chwalili go za to, że w obliczu bardzo trudnej sytuacji potrafi zachować dystans.

- Pomysł dali mi nasi kibice, którzy już wcześniej przygotowali taki transparent. Mam nadzieję, że praw autorskich nie zastrzegli i nie będą wołać ode mnie teraz kasy - żartuje w swoim stylu prezes. - Mówiąc już całkowicie poważnie, to fajnie się zachowują i popieram ich postawę. Nie ma mowy o nadużywaniu i robieniu komuś na złość. Kibice po prostu określają stan faktyczny - dodaje.

Skrzydlewski nie ukrywa, że jest mocno zaniepokojony tematem nowego stadionu. Prezes przyznaje, że brak obiektu zaczyna powoli dawać się we znaki jego dużynie. - Nasza sytuacja jest trudniejsza, bo nie mamy swojego toru, na którym można byłoby potrenować. Jesteśmy bezdomnymi ludźmi i jeździmy z marszu, a to zaczyna być nieciekawe. Oddanie naszego stadionu na czas trzeba już powoli traktować w kategoriach cudu. To jednak też nie rozwiąże wszystkich problemów, bo drużyna nie będzie miała atutu własnego toru. Tak naprawdę nie będziemy mieli kiedy potrenować - wyjaśnia.

W niedzielę Orzeł przegrał z ROW-em Rybnik 42:48, choć przed ostatnim wyścigiem drużyna Janusza Ślączki ciągle miała szanse na zwycięstwo. - Oceniam nasz występ bardzo słabo. To było spotkanie, które należało wygrać. Przyjechałem oglądać zwycięstwo, a nie porażkę. Fakty są jednak takie, że tylko dwóch zawodników punktowało. Przeciwnicy mieli podobną sytuację, ale zdołali wygrać. Nie ma sensu już gdybać, co by było gdyby. Szczęśliwie objęliśmy w tym meczu prowadzenie, ale je niestety oddaliśmy. Przegraliśmy biegi, których nie mieliśmy prawa przegrać i stąd taki wynik. Czas na następnego rywala - podsumowuje Skrzydlewski.

ZOBACZ WIDEO Gorące ambasadorki One Sport, czyli SEC Girls

Źródło artykułu: