Tegoroczna zima utrzymywała się w Polsce dość długo. Tydzień przed inauguracją sezonu w Nice 1. Lidze Żużlowej w Lublinie leżało 40 cm śniegu, co spowodowało, że żużlowcy Speed Car Motoru na swój tor wyjechali dopiero trzy dni przed startem rozgrywek. W lepszej sytuacji nie byli zawodnicy Orła Łódź, którzy wciąż nie mają swojego stadionu i muszą liczyć na gościnność innych ośrodków żużlowych, a z tym bywa różnie.
Po niedzielnym meczu łodzianie nie ukrywali, że wciąż brakuje im jazdy. - Nie chcę się tym usprawiedliwiać, bo nie mam pięciu lat. Potrzebuję troszeczkę więcej jazdy, ale każdy z nas miał jej mało i byliśmy w tym samym miejscu. Pogoda trochę nam pokrzyżowała plany. Warunki torowe były takie same dla jednej i drugiej drużyny - powiedział Norbert Kościuch.
Po kilku latach przerwy na owal przy al. Zygmuntowskich 5 powrócił ulubieniec lubelskich kibiców - Robert Miśkowiak. Wychowanek pilskiej Polonii bardzo dobrze zna tor w Lublinie, jednak jego niedzielny występ nie należał do udanych. - Jestem mało rozjeżdżony. To było tak naprawdę pierwsze poważniejsze ściganie i stąd wychodzi ta postawa. Szkoda, bo moja postawa w Lublinie zawsze była lepsza i dobrze się tutaj czułem. Pierwsze koty za płoty. Spróbuję się poprawić i więcej pojeździć - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018
Teraz reka w nocniu i strach przed czerwcem....
Gdzie maja trenować?
Brak myślenia! Zapatrzenie na duży dach a n Czytaj całość