Dominacja odbije się na wizerunku ligi

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Dawid Lampart na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Dawid Lampart na prowadzeniu

Dużo wskazuje na to, że Stal Rzeszów może zdecydowanie zwyciężyć drugoligowe rozgrywki. Prezes Ireneusz Nawrocki zbudował prawdziwy "Dream Team" z Gregiem Hancockiem i Tomaszem Jędrzejakiem na czele. Tylko czy to nie wpłynie negatywnie na ligę?

W tym artykule dowiesz się o:

W nadchodzącym sezonie 2. Ligi Żużlowej będzie można zobaczyć naprawdę duże nazwiska. W najniższej klasie rozgrywkowej będą jeździć zarówno uznani żużlowcy (m.in. Greg Hancock, Tomasz Jędrzejak czy Sebastian Ułamek), jak i młodzi zawodnicy z dużym potencjałem (m.in. Bartosz Smektała, Dominik Kubera czy Frederik Jakobsen).

Jednak mimo wszystko, wiele wskazuje na to, że żaden z zespołów nie będzie mógł się równać do Stali Rzeszów. Prezes Ireneusz Nawrocki zakontraktował zawodników, którzy na papierze posiadają największą jakość i to właśnie ekipa z Podkarpacia powinna zdominować te rozgrywki. Czy taki dominator może będzie korzystny dla rozgrywek z marketingowego punktu widzenia?

- Gdy w lidze jeden zespół dominuje nad pozostałymi, nie jest to korzystne dla całych rozgrywek. Zyski czerpie głównie dominator, a kibice tracą zainteresowanie. Nie ma emocji, które są najważniejszym czynnikiem działającym na fanów sportu. W takiej sytuacji przegrywają wszyscy - mówi Andrzej Soboń z agencji marketingu sportowego Arskom Group.

Inne zdanie jednak prezentuje Paweł Chmielowski, Prezes agencji Sport Analytics. -Patrząc przed sezonem na składy to oczywiście występuje takie ryzyko. W pierwszej kolejności trzeba podkreślić, że wzrośnie poziom ligi i to jest najważniejsze - mówi Chmielowski. - Nie przekreślałbym również szans innych ekip. Kolejarz Opole i MDM Komputery TŻ Ostrovia zbudowały silne zespoły, z którymi należy się liczyć. Dodatkowo PSŻ Poznań również może sporo namieszać, szczególnie na własnym torze. Sądzę, że tegoroczne rozgrywki dadzą większą jakość ludziom przychodzącym na mecze - dodaje Prezes agencji Sport Analytics.

Ewentualna dominacja jednego klubu może okazać się szczególnie niekorzystna w momencie, w którym uda dopiąć się przeprowadzenie transmisji telewizyjnych z meczów najniższej klasy rozgrywkowej. - Biorąc hipotetyczny przykład. Stal Rzeszów będzie miała dużą przewagę punktową w tabeli i będzie miała spotkanie u siebie. Mecz jest rozgrywany o 12:00, bo trzeba zdążyć z transmisją. Klub nie musi wystawiać najlepszych zawodników, bo nawet "średniacy" objadą rywala z bonusem. W takiej sytuacji kibic nie ma motywacji zarówno w postaci czysto sportowej, jak i rozrywkowej. Wówczas robi się z tego nudny produkt, ponieważ nie ma w nim emocji - mówi Andrzej Soboń.

Natomiast jeszcze niekorzystniej prezentuje się sytuacja gdyby zdecydowano się na przeprowadzenie retransmisji takich spotkań. - Wysoka wygrana faworyta znana jest dzień wcześniej, więc nie ma żadnej motywacji do tego, aby oglądać takie spotkanie. Obejrzą je jedynie najbardziej zagorzali fani obu zespołów. W takim przypadku niewątpliwie ucierpiałby wizerunek całej ligi, sponsorów, jak i telewizji - podsumowuje Soboń.

ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii

Źródło artykułu: