Grigorij Łaguta, w związku z zawieszeniem za doping (11 czerwca 2017 roku, po meczu ROW Rybnik - Włókniarz Częstochowa, wykryto w jego organizmie zabroniony środek) nie może trenować z rybnicką drużyną. W ogóle musi się trzymać z dala od klubu i wszelkich organizowanych przez niego zajęć. Łaguta znalazł sobie jednak sposób pracy nad formą. Zapewnił też sobie towarzystwo, a kibice, którzy widzieli żużlowca w trakcie jego ostatniej wizyty w Rybniku, mogli na własne oczy przekonać się, że wygląda on świetnie. Nie widać na nim grama zbędnego tłuszczu.
Co takiego robi Łaguta, że udało mu się zachować sportową sylwetkę? Otóż Rosjanin spędza bardzo dużo czasu na swoim prywatnym torze motocrossowym w łotewskim Daugavpils. Większość zajęć odbywa wspólnie z 6-letnim synem Gregiem. Wiadomo, że zajęcia indywidualne nie są tak wydajne i skuteczne, więc to właśnie Greg jest batem na ojca. To on go mobilizuje do pracy. Poza wszystkim zawodnik nie unika ciężkiej pracy fizycznej. Każdą przebudowę toru robi własnymi rękami.
23 stycznia, po posiedzeniu POLADA w sprawie odwołania żużlowca, przekonamy się, czy Łaguta sezon 2018 spędzi na kolejnych treningach z synem, czy też w okolicach czerwca wróci na tor. Byłoby to możliwe w przypadku skrócenia kary zawieszenia do roku. Pierwsza rozprawa odwoławcza z 8 stycznia została przeniesiona na inny termin, gdyż panel dyscyplinarny musi się zapoznać z nowymi dowodami.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja