W 2008 roku podczas zawodów Pomorskiej Ligi Młodzieżowej 17-letni wówczas Damian Adamczak na wyjściu z pierwszego łuku sczepił się motocyklem z rywalem z Grudziądza i z całym impetem uderzył w bandę, odbijając się od niej na kilka metrów. Wielu kibiców zamarło, myśląc że ten upadek mógł się dla zawodnika skończyć tragicznie. Na szczęście, junior wyszedł z tego "tylko" ze złamaną ręką.
W barwach Polonii podczas zawodów ligowych Adamczak nie prezentował się zbyt udanie. Mówiło się, że ma potencjał, ale z jakichś powodów nie jest w stanie pokazać tego we właściwym momencie. Obserwatorzy nie wróżyli mu długiej kariery. Dodatkowo w 2011 niespodziewanie zmarł jego ojciec, również były zawodnik bydgoskiego klubu.
W kolejnym roku zmienił barwy klubowe i jeździł w Orle Łódź. Zaskoczył wówczas żużlowe środowisko, będąc w wielu spotkaniach silnym punktem drużyny. Udowodnił, że opinie na temat jego dużego potencjału nie były przesadzone. Startował później także w Gnieźnie, czy w Rzeszowie - raczej ze słabym skutkiem. Przed sezonem 2016 postanowił wrócić do macierzystego klubu, wpisując się w wizję Władysława Golloba, zakładającą drużynę złożoną z wychowanków.
Zarówno w 2016, jak i 2017 roku Adamczak miewał duże wahania formy. Trudno nie zauważyć, że 26-letni zawodnik wiele pozycji traci na dystansie. To bardzo go frustruje i budzi negatywne emocje, którym dał upust choćby po meczu z Grupą Azoty Unią Tarnów, wcale nie najgorszym w jego wykonaniu. Mówił wówczas, że tylko w Bydgoszczy może znaleźć angaż. - Albo zostanę, albo koniec kariery mnie chyba czeka... Kto będzie mnie chciał po takim sezonie? Tak słabo jeszcze nie jeździłem - ocenił.
Wydaje się, że zawodnik Polonii może być naprawdę solidnym punktem drużyny, zwłaszcza w II lidze. Problem leży w sprzęcie i nieco zbyt emocjonalnym podejściu do startów. Jeśli uda mu się uporządkować te kwestie, jest w stanie być nawet jednym z liderów zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"