"Szprycą w twarz" to cykl felietonów Bartłomieja Ruta, dziennikarza WP SportoweFakty.
***
Lubię w wolnej chwili popatrzeć na dobry boks. Szczególnie jeśli walkę zapowiada Michael Buffer. Jego "Let’s get ready to rumble" wywołuje mi ciarki na plecach. Facet doskonale buduje napięcie. Lekki wstęp, przedstawienie rywali, podkreślenie roli fanów w hali oraz milionów przed telewizorami. Nagle - boom! Przechodzi do swojego powiedzonka i już wtedy wiesz, że to nie będzie zwykła walka. To będzie coś wyjątkowego. Nawet jeśli z rundy na rundę ciśnienie spada, bo obu pięściarzy paraliżuje stawka. Opakowanie jest idealne. Niestety inaczej jest w PGE Ekstralidze.
Nowy terminarz jest dla mnie totalnie wyciągnięty z kosmosu. Pierwsza kolejka i…let’s get ready to rumble! Potyczka mistrza i wicemistrza kraju. Na co to komu, chciałbym zapytać? Czyżbyśmy wierzyli, że już lub jeszcze w kwietniu Fogo Unia i Betard Sparta będą w kapitalnej dyspozycji, jaką prezentowali na finiszu sezonu 2017? Czy nie lepiej byłoby to opakować jak rozgrzewka przed mistrzowską walką bokserską?
Pewnie już nie raz to słyszeliście, ale z marketingowego punktu widzenia inauguracja zawsze się sprzeda. Nawet gdyby wrocławianom w inauguracji przyszło jechać z Motorem Lublin (oczywiście nie mam nic do lublinian - to tylko pierwszy z brzegu przykład) to i tak stadion olimpijski wypełniłby się głodnymi po zimie fanami speedway’a. Muszę się tu zgodzić ze słowami Sławka Kryjoma. Żużel zaczyna się tam, gdzie kończy się logika. To idealnie obrazuje lekką patologię przy ustalaniu kalendarza. W czym ma pomóc inauguracja w wykonaniu pierwszych dwóch drużyn sezonu 2017?
Być może jest tu gdzieś drugie dno. Tego nie wiem, ale mogę snuć domysły. Może nowy-stary prezes Rusko chce szybko wygrać z Lesznem, aby dać upust swoim bólom. Może we Wrocławiu jeszcze krwawią serca po fatalnie przegranym finale? To jedna z możliwych hipotez. Wszak Andrzej Rusko to osoba wpływowa i mógł delikatnie zasugerować, że chciałby rewanżu jak najszybciej. Nie wiem tego na pewno. Tak tylko dywaguję.
Plus dla PGE Ekstraligi jednak mały się należy. Kalendarz powinien być zawsze lustrzanym odbiciem. O ile pierwsza część sezonu jest ustawiona, o tyle można dzięki takiemu posunięciu wykluczyć, że ktoś kombinował przy ustawieniu łatwiejszej lub trudniejszej przeprawy w decydujących meczach. Ta praktyka powinna już powrócić na stałe, ale wyznaczanie mega hitu już na pierwszą kolejkę to czyste szaleństwo.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob: Wszystko, co przeżyłem w sporcie, przy tym urazie jest małą rzeczą