Rybnik potrzebuje takiego Woryny. Fricke nie będzie drugim Adamsem (tak minął mi rok)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta szaleje na rybnickim torze
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta szaleje na rybnickim torze

Dopingowa wpadka Grigorija Łaguty, powrót do wysokiej formy Kacpra Woryny i transfer Maxa Fricke'a z Rybnika do Wrocławia. Oto żużlowe wydarzenia, które najbardziej zapadły w mojej pamięci z 2017 roku.

[b]

Moje serce zabiło mocniej.[/b] Gdy dowiedziałem się o dopingowej wpadce Grigorija Łaguty. Informacja o pozytywnym teście Rosjanina ukazała się w momencie rozgrywania Drużynowego Pucharu Świata, ale tuż po finale DPŚ w PGE Ekstralidze miały się zmierzyć wrocławska Betard Sparta i rybnicki ROW. Z Rybnika pochodzę, we Wrocławiu mieszkam od dziewięciu lat i zacząłem się zastanawiać jak pogodzić te sprawy. Po wykryciu meldonium w organizmie Łaguty wiedziałem, że ROW nie ma szans ze Spartą, że właściwie przyjedzie tylko odjechać spotkanie, że będzie mi łatwiej obserwować to z wysokości trybun. Nie było.

Moje serce biło też mocniej podczas meczu rewanżowego w Rybniku. Już bez Łaguty, już ze świadomością, że ROW walczy o przetrwanie i utrzymanie w lidze. Sparta była wtedy liderem rozgrywek, powinna łatwo pokonać osłabione Rekiny. Jednak, dość niespodziewanie, rybniczanie postawili twarde warunki. Prowadzili przez całe zawody, przy wsparciu kompletu publiczności. Ten moment uświadomił mi, że właśnie ta 9-10 tys. publika najbardziej ucierpi w przypadku spadku rybniczan do niższej ligi. I jeszcze ten ostatni wyścig meczu, w którym Tai Woffinden na ostatnim łuku wyprzedził Tobiasza Musielaka, na co zanosiło się już okrążenie wcześniej... Ile rybniczanie daliby za to, aby tamten mecz zakończył się wygraną 46:44, a nie remisem 45:45.

Mój bohater sezonu. Kacper Woryna. Bez dwóch zdań. Pamiętam jak trudny był dla niego sezon 2016, co przeżywał po tragicznym wypadku Krystiana Rempały, gdy przychodziło mi go bronić przed hejterami. I nic mnie nie ucieszyło w tym roku tak, jak powrót rybniczanina do wysokiej formy. 21-latek pokazał drzemiące w nim możliwości i w Rybniku mogli uwierzyć w to, że nawiąże kiedyś do sukcesów swojego dziadka, Antoniego. Bo Rybnik potrzebuje takiego Woryny. Chłopaka z okolicy, którego jazda będzie przyciągać na stadion, z którym będą się identyfikować kibice i dzieci chcące uprawiać żużel. Oby podobnie było w sezonie 2018.

Akcja roku. Może nie tyle akcja, co sam wyścig. Dwunasta gonitwa półfinału PGE Ekstraligi w Gorzowie. Wracałem wtedy z Red Bull 111 Megawatt. Spotkanie Stali z Betard Spartą włączyłem, gdy zawodnicy odjechali już kilka biegów. W którymś momencie byłem pewien, że już po wszystkim. Tym bardziej, że wrocławianie startowali bez kontuzjowanego Maksyma Drabika. Aż tu nagle w dwunastym biegu Damian Dróżdż świetnie wystrzelił spod taśmy, po chwili obok niego pojawił się Tai Woffinden i wspólnie przywieźli 5:1 dla Sparty. To był kluczowy moment, który odwrócił losy półfinałowej rywalizacji.

ZOBACZ WIDEO: Stan zdrowia Golloba bardzo dobry. "Niestety utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych"

Skandal roku. Okoliczności kary dla Grigorija Łaguty. Oczywiście, Rosjanin został przyłapany na dopingu, kara się należy. Nie ma co do tego wątpliwości. Jego przypadek obnażył jednak słabości naszych przepisów. Nie potrafię zrozumieć dlaczego z ligi spadła cała drużyna, skoro niesportowo zachował się tylko jej jeden członek. W piłce nożnej czy siatkówce też miewamy przypadki dopingu, a zawieszenie dotyka sportowca, nie wyciąga się konsekwencji wobec drużyny. Rozumiem, że punkty Łaguty łatwo policzyć i łatwo odjąć, ale w siatkówce dany gracz też zdobywa punkty zagrywką, atakiem na siatce, blokiem. I nikt ich nie odejmuje po meczu, nie weryfikuje wyników.

Podobnie było zresztą w przypadku Patryka Dudka czy Aleksandra Łoktajewa. Dlatego powinniśmy pójść po rozum do głowy. Karać tylko zawodników, nie kluby. Będzie prościej. A jeśli już chcemy wyciągać konsekwencje wobec zespołów, róbmy to finansowo. Niech klub zorganizuje za darmo turniej dla juniorów, niech opłaci jakieś zgrupowanie kadry. Niech zrobi coś, z czego mamy pożytek. Bo z zabierania punktów i "zielonego stoliczka" mamy więcej problemów.

Liczba roku - 11. Tyle punktów zdobył Łaguta w meczu pomiędzy drużynami z Rybnika i Częstochowy, po którym doszło u niego do kontroli antydopingowej. Jego zdobycz anulowano, Rekiny spadły z ligi. Akurat tyle wystarczyło, aby wyżej notowany był Get Well Toruń. Ciągle mam obawy, że gdyby tylko trzeba było zabrać więcej punktów, to władze zweryfikowałyby też rezultaty kolejnych spotkań z udziałem Łaguty. Dlatego napiszę jeszcze raz. Nie mamy precyzyjnych zapisów w regulaminach pod tym względem i należy wyciągnąć z tego wnioski.

Temat na inną dyskusję to z kolei długi okres oczekiwania na wyniki kontroli, ale to już kamyczek do ogródka POLADY, która w tym roku nawarzyła sobie piwa i musi je teraz sama wypić.

Cytat roku. "Wiem, że prezes Mrozek może być mną rozczarowany" - świeże słowa Maxa Fricke'a o jego relacjach z Krzysztofem Mrozkiem. Młody Australijczyk był dla mnie kandydatem na "rybnickiego Leigh Adamsa". Już przed rokiem był kuszony przez bogatsze kluby, a przedłużył umowę w Rybniku i to na dwa lata. Minął sezon, Rekiny spadły z ligi i Fricke na Górnym Śląsku już nie ma. Jego przygoda z ROW-em dobiegła końca po trzech latach. Adams był wierny leszczyńskiej Unii przez czternaście sezonów.

Z tego tekstu byłem szczególnie dumny. Od zawsze byłem zafascynowany zjawiskiem hejtu, zwłaszcza w internecie. Nie potrafię pojąć, że komuś chce tracić się czas na pisanie mniej lub bardziej bezsensownych komentarzy, podczas gdy można zrobić coś pożytecznego. Jeszcze bardziej jestem w szoku, gdy rękę do hejtu przykłada sam sportowiec. Tak często jest w przypadku Darcy'ego Warda, który na Twitterze potrafi odpowiadać kibicom w sposób wulgarny. Dlatego cieszę się, że mogłem czytelnikom przekazać, co o tym wszystkim myśli psycholog współpracujący z żużlowcami.

Źródło artykułu: