Andrzej Lebiediew: Przegrałem walkę sam ze sobą. Byłem zniszczony mentalnie (wywiad)

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew przed Damianem Balińskim
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew przed Damianem Balińskim

Andrzej Lebiediew mówi, że zakochał się w Sparcie, ale z minionego sezonu nie jest do końca zadowolony. Wpadł w dołek sprzętowy, a później problemy pojawiły się również w jego głowie. - Byłem zniszczony mentalnie - tłumaczy zawodnik.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Przed panem drugi sezon we Wrocławiu. Będzie łatwiej?

Andrzej Lebiediew, zawodnik Betard Sparty Wrocław: Już w pierwszym roku miałem tutaj ogromne wsparcie. Nie miałem żadnych problemów z komunikacją, z drużyną, itd. Świat żużla jest mały i każdy z nas zna się bardzo dobrze. Spotykamy się z zawodnikami z innych drużyn w ligach zagranicznych. W Sparcie mamy fajny klimacik. Można powiedzieć, że się zakochaliśmy w sobie. W drużynie panuje fajna atmosfera.

Miałem okazję oglądać wasze treningi z trenerem Mariuszem Cieślińskim. Pan wyglądał najbardziej imponująco.

Nawet nie byłem tego świadom. Jeśli pan to zauważył, to fajnie. Jestem takim człowiekiem, który ciągle musi coś robić i uprawiać jakiś sport. Trenuję zapasy od dziesięciu lat. Treningi Mariusza Cieślińskiego są podobne do tego, co uprawiam od dłuższego czasu. Oczywiście, są jakieś nowości i momentami jest ciężko, ale po sezonie wyleciałem na wakacje. Tam chwilę odpocząłem, ale szybko wróciłem na salkę i zacząłem treningi. Już na początku listopada byłem w trakcie przygotowań.

Na formę składa się nie tylko kondycja, ale też sprzęt. W tym roku zdarzało się panu falować z wynikami.

Po sezonie sporo nad tym myślałem. Miałem analizę każdego spotkania. Początek sezonu był słaby w moim wykonaniu. Potrzebowałem czasu na wjeżdżenie się w Ekstraligę. Miałem od początku super sprzęt, ale pojawiły się problemy ze słabą głową. Jeśli coś mi nie wychodziło, to tylko z tego powodu, że w głowie coś mi siedziało. Środek sezonu miałem fantastyczny. Przez ponad dwa miesiące notowałem świetne wyniki. W Szwecji, w Polsce, w SEC, w DPŚ. Wtedy, gdzie nie pojechałem, radziłem sobie bardzo dobrze. Potem pojawił się dołek ze sprzętem. Nie mogłem wrócić do tego, co było wcześniej. Może udało się tego dokonać na koniec sezonu i sprzęt jechał, ale byłem zniszczony mentalnie. Przyszły play-offy w Ekstralidze, presja stała się jeszcze większa i nie poradziłem sobie mentalnie z tym. Zawsze powtarzam, że największy przeciwnik siedzi w głowie. Niestety, na koniec sezonu przegrałem walkę sam ze sobą w głowie. Muszę mocniej pracować nad tym i mieć więcej pewności siebie.

W Daugavpils pewnie nie spotkał się pan z taką presją. We Wrocławiu ona na pewno nie będzie maleć. Co w takim razie? Zajęcia z psychologiem?

Myślę, że nie. To kwestia sezonu. To był pierwszy rok w nowym otoczeniu, w nowej lidze. Przeskok między I ligą a Ekstraligą jest gigantyczny. Tyle. Zaaklimatyzowałem się w tym zespole i w tej drużynie, to powinno pomóc. Jestem pewien, że ten kolejny rok będzie dla mnie lepszy, ale i łatwiejszy.

[color=#000000]ZOBACZ WIDEO: Stan zdrowia Golloba bardzo dobry. "Niestety utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych"

[/color]

Czy pewności siebie nie dodaje fakt, że miał pan dwuletni kontrakt w Sparcie i nie musiał obawiać się o swoją przyszłość?

Nawet gdyby to był roczny kontrakt, to bym nie myślał o zmianie klubu. Wiążę swoją przyszłość na długie lata ze Spartą. Jak wszyscy wiedzą, wcześniej wiele lat spędziłem w Daugavpils. Jestem pewien, że tak samo będzie we Wrocławiu.

Mamy nowy regulamin z dodatkowym rezerwowym. W Sparcie będzie nim Max Fricke, do tego dochodzi Maksym Drabik. Zawodnicy z podstawowego składu nie mogą sobie pozwolić na wpadki.

Nie myślę o tym w takim kontekście. Myślę, że to dla nas duże wsparcie. Mamy na rezerwie armaty, które mogą pociągnąć wynik, kiedy ktoś z seniorów będzie miał słabszy dzień. Wszyscy pracujemy i jesteśmy tylko ludźmi. Nie jesteśmy maszynkami do robienia punktów. Każdy ma prawo do gorszego występu. To też dotyczy Fricke'a czy Drabika. To nie jest tak, że oni w każdym meczu przywiozą komplety. Wszyscy pracujemy razem na to, aby wozić jak najwięcej punktów dla drużyny.

W tym roku zdobył pan tytuł mistrza Europy. Jaki będzie kolejny krok? Grand Prix?

Zawsze powtarzam, że mam jeden cel. Krótkoterminowy. Wyjeżdżać do kolejnego wyścigu i go wygrywać. Jak to będę robić, to sukcesy same przyjdą. Tego się trzymam. Każdy bieg, nieważne w jakich zawodach, jest dla mnie istotny i chcę go wygrać.

Źródło artykułu: