Ligowi przeciwnicy krośnian zaczynają odjeżdżać finansowo, a co za tym idzie, kadrowo. Na przyszły sezon KSM zakontraktował zawodników, o których można powiedzieć, że tworzą niezły, II-ligowy skład. Problem w tym, że rywale budują kadry pod I ligę. O tym na co stać zespół z Podkarpacia w 2018 roku, o rozmowach z zawodnikami i przyszłości klubu, rozmawialiśmy z Wojciechem Zychem, wiceprezesem KSM-u.
Wojciech Ogonowski, WP SportoweFakty: Czy KSM Krosno zbudowało najsłabszy skład w 2. Lidze Żużlowej?
Wojciech Zych, wiceprezes KSM-u Krosno: Na pewno nie najmocniejszy, bo armat jak Greg Hancock czy Tomasz Jędrzejak nie mamy. A czy najsłabszy? To pokaże sezon. Zdaję sobie sprawę, że na papierze nie jesteśmy mocarzami. Ale papier, a rzeczywistość, to dwie różne sprawy. Wierzę, że mamy zawodników, którzy mogą sprawić kilka niespodzianek.
O co z tymi zawodnikami możecie powalczyć w 2018 roku?
Przede wszystkim nastawiamy się na mecze u siebie. Chcemy, żeby zawodnicy "gryźli" tor i dostarczali takich widowisk, że kibic będzie chętnie przychodzić na stadion. W tym roku na sześć meczów w Krośnie, cztery rozstrzygały się w ostatnim biegu. O to chodzi, to fani lubią. Raz udało nam się pewnie wygrać i raz zostaliśmy rozjechani. Takich spotkań jak z Ostrovią musimy unikać. To nie może się powtórzyć.
Mówi pan, że takich spotkań musicie unikać, ale spodziewa się pan, że ze Stalą Rzeszów albo Ostrovią będziecie walczyć jak równy z równym?
Ze Stalą Rzeszów ciężką przeprawę będzie miał każdy, nie tylko my. Z drugiej strony to jest sport. Skoro Mikkel B. Andersen na finale mistrzostw Europy w Krośnie wygrywał z Dominikiem Kuberą czy Bartoszem Smektałą, to dlaczego miałby sobie nie radzić z zawodnikami Stali? Patrick Hansen też przecież potrafi się skutecznie ścigać, a Staszek Burza dorzucił solidną cegłę do tego, że ta Stal jest teraz w II lidze. Jeśli zawodnicy będą dobrze przygotowani sprzętowo, będą mieli czyste głowy i uwierzą, że mogą skutecznie walczyć z tymi przeciwnikami, to zrobią to, bo potrafią jeździć. Ja w nich wierzę.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa
Trudno było skompletować skład?
Trudno, to mało powiedziane. Naprawdę wielu zawodników nam odmawiało. Chcieliśmy przynajmniej jednego młodego Polaka, jak Hubert Łęgowik czy Edward Mazur, ale finansowo nie byliśmy w stanie bić się z rywalami. Obcokrajowcy też nam z wielu powodów odmawiali. Do ostatniego dnia rozmawialiśmy z Dimitri Berge, ale ostatecznie wybrał Polonię. Tak samo jak Jonas B. Andersen, z nim mieliśmy już nawet przygotowany kontrakt. Chcieliśmy też np. Erika Rissa, ale z nim również się nie udało. Szkoda, ale z drugiej strony mamy innych wartościowych żużlowców.
Dużo zabrakło, żeby w klubie został David Bellego?
David dostał od nas propozycję lepszego kontraktu. Podnieśliśmy mu stawki o 20-30 procent, bo bardzo nam zależało, żeby go zatrzymać. Problemem tutaj nie były jednak tylko pieniądze. To zresztą sprawa, która w naszym przypadku pojawia się nie pierwszy raz. Chodzi o logistykę. Trzy lata temu z tego powodu do Krosna nie trafił np. Anders Thomsen. David w Poznaniu chce mieć swoją bazę, ma tam lepsze położenie geograficzne i dobrze rozbudowaną infrastrukturę komunikacyjną. Dla zawodnika, który obskakuje kilka lig, to bardzo ważne.
A co z młodzieżowcami? Na tę chwilę jest tylko Konrad Stec.
Czynimy starania, żeby wypożyczyć jednego albo dwóch juniorów. Bardzo nam zależy na Adrianie Bialku. On też chce jeździć dla nas, ale jeszcze nie doszliśmy do porozumienia w tej sprawie z Włókniarzem Częstochowa. A wracając do Konrada, to na razie pracujemy nad tym, żeby był możliwie jak najlepiej przygotowany pod względem sprzętowym. Zakupiliśmy dla niego motocykl, ale chcemy, żeby na wiosnę miał gotowy do jazdy jeszcze jeden. Generalnie jest problem z juniorami. Jeśli jest do wyjęcia ktoś, kto gwarantuje punkty, to zwykle ma bliżej gdzie indziej niż do Krosna. Dlatego staramy się dosprzętowić Konrada i skoro są chętni na szkółkę, to zainwestować w nią w przyszłym roku tyle, ile się da. Mocno będziemy kładli nacisk na szkolenie naszych adeptów w 2018 roku.
Zakontraktowaliście czwórkę polskich seniorów, ale nie można powiedzieć, żeby to byli topowi zawodnicy. Stanisław Burza miał niezły rok, ale Mariusz Fierlej i Mariusz Puszakowski skończyli sezon z ciężkimi kontuzjami. Marcin Rempała z kolei jeździł po prostu bardzo słabo jak na swoje możliwości.
Zgadzam się, że jest trochę znaków zapytania przy tych zawodnikach, ale nie bez powodu mamy w kadrze obcokrajowców, których stać na dobre wyniki. Zmienił się regulamin i znowu może desygnować do składu trzech zawodników zagranicznych. W tym roku w każdym meczu korzystaliśmy z dwóch takich żużlowców, a często jeśliby się tylko dało, to zapraszalibyśmy też trzeciego. Jeśli teraz będzie taka potrzeba, to będziemy regularnie jeździć dwójką lub trójką stranieri. Oczywiście o wszystkim decydować będzie osoba odpowiedzialna za prowadzenie zespołu w lidze. Na razie jeszcze nie wiemy kto nią będzie.
Jak duża jest szansa, że Mariuszowie Fierlej i Puszakowski wiosną będą gotowi do jazdy?
"Puzon" będzie gotowy na sto procent. Już teraz ta ręką jest praktycznie zaleczona. A jeśli chodzi o "Filona", to nie chcę niczego przesądzać, ale jest duża szansa, że również będzie gotowy. Rehabilitacja przebiega pomyślnie, a w poniedziałek Mariusz był podpisać kontrakt. Delikatnie utyka, ale chodzi bez kul i on sam jest przekonany, że zdąży na początek sezonu.
Postawiliście na kilku zawodników bez większego doświadczenia w Polsce. Kontrakt z Lewisem Kerrem, to spore zaskoczenie.
Lewisa polecił nam jeden z menedżerów. Bardzo chce się pokazać w Polsce. W związku z zerowym doświadczeniem na polskich torach nie będzie miał łatwo, żeby się przebić do składu. Musi przyjechać do Krosna na treningi i pokazać, że jest lepszy od konkurentów. Ale to bardzo zdeterminowany chłopak. Wrócił do żużla po fatalnym wypadku, w wyniku którego mógł stracić życie. Pokazał charakter, ma ambicje, więc dlaczego nie dać mu szansy? Jeśli chodzi o innych, to może nie mają doświadczenia w lidze polskiej, ale potrafią jeździć na dużych torach. Mam tu na myśli Mikkela B. Andersena i Patricka Hansena.
A Tobias Busch? Kontrakt z nim, to już taka tradycja, ale przez dwa lata pojechał tylko jeden mecz.
Złożyło się na to kilka czynników. On miał problemy z kontuzjami, doszły mu starty w Anglii i też nie zawsze prezentował poziom, na jaki go stać. Mamy duży sentyment do tego chłopaka, bo jemu naprawdę zależy na klubie, a nie tylko na pieniądzach. Przez kilka sezonów zdobył dla nas ponad 200 punktów. Gdy trzeba było, inni zawodnicy korzystali z jego motocykli albo pomocy jego mechaników. A jak czekał nas ważny mecz, to potrafił zrezygnować np. z finału Mistrzostw Europy Par, żeby przyjechać wcześniej do Polski i być wypoczętym. To jest właśnie przywiązanie, za które nie potrafimy i nie chcemy z niego zrezygnować. A to czy załapie się do składu, to już inna sprawa. Wszystko będzie zależało od jego formy.
Przez lata mówiło się, że Krosna nie stać na I ligę. A jak pan teraz patrzy na składy rywali, to nie ma pan wrażenia, że zaraz nie będzie was też stać na II ligę?
Wszystko zmierza w takim kierunku, że to może się wydarzyć. Proszę zobaczyć jakim składem jeszcze pięć lat temu Kolejarz Rawicz wygrał II ligę, a jakich zawodników potrzeba teraz, żeby to zrobić. To jest przepaść. II liga jest już tylko z nazwy i nie mam wątpliwości, że takie drużyny jak Stal czy Ostrovia, mogłyby powalczyć na zapleczu Ekstraligi. My z budżetem na poziomie 600-700 tysięcy złotych nie jesteśmy w stanie konkurować z tymi klubami.
Dopuszcza pan myśl, że ligowy żużel może zniknąć z Krosna?
Taka myśl nie przychodzi łatwo, ale jednak pojawia się. Dopóki jesteśmy w stanie prezentować konkurencyjny poziom w lidze, a kibice chcą i przychodzą to oglądać, to liga ma sens. I tak było do tej pory. Natomiast jeśli to się zmieni, to trzeba będzie rozważyć co dalej. W 2018 roku czeka nas sezon prawdy. Przeciwnicy odjeżdżają nam finansowo i jeśli okazałoby się, że nie jesteśmy w stanie z nimi rywalizować na równi, to może faktycznie trzeba będzie powiedzieć pas. Wiem, że część kibiców się denerwuje, ale grupa kilku społeczników, pracująca po godzinach, pewnych rzeczy nie przeskoczy. To nie jest takie łatwe jak niektórym się wydaje. Może będzie to bodziec, który ściągnie do klubu nowych, bardziej efektywnych działaczy?