Wojciech Dankiewicz dzieli plusami i minusami za miniony żużlowy weekend.
Plus dla Patryka Dudka. Nie dość, że uszczęśliwił polskich kibiców, wygrywając turniej Speedway Grand Prix na MotoArenie, to jeszcze opóźnił fetę Jasona Doyle'a. Wielu mówiło przecież, że Australijczyk zapewni sobie tytuł jeszcze przed ostatnimi zawodami. Sprawa złota nie jest rozstrzygnięta, chociaż czternaście punktów to dużo. Szkoda, że ten dystans nie wynosi z siedem-osiem "oczek", bo w Australii byłyby ogromne emocje. Najważniejsze jest w każdym razie to, że medal Patryka jest w zasadzie pewny.
Plus dla Grzegorza Walaska i Michaela Jepsena Jensena. To oni pociągnęli w Gdańsku wynik Get Well Toruń, prowadząc swoją drużynę do awansu. Imponuje mi zwłaszcza ten drugi. Grzesiek ma swoje lata i mówi się, że jest na wylocie z klubu. Tymczasem w kolejnym meczu barażowym pokazuje, że można na niego liczyć. Zupełnie przyćmił Chrisa Holdera, u którego można postawić mały minus. Australijczyk, podobnie jak w całym sezonie, jechał nierówno. Zawodnikowi z takim nazwiskiem nie powinny się przytrafić dwa zera.
Plus za cały sezon i wywalczenie awansu należy się Speed Car Motorowi Lublin. Klub ten od początku sezonu zapowiadał walkę o awans i koniec końców dopiął swego. Wrażenie to jest tym większe, że wyrzuca za burtę Stal Rzeszów, czyli rywala z wyższej klasy rozgrywek. Wielki szacunek należy się włodarzom Motoru, bo pamiętamy, że jeszcze półtora roku temu ten ośrodek zmagał się z dużymi problemami. Teraz jest nie tylko awans, ale i atmosfera. Do tego dopisują kibice. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać za nich kciuki w Nice I lidze.
Duży minus, za całokształt, należy postawić klubowi z Rzeszowa. Stal z hukiem opuszcza I ligę, spadając w pełni zasłużenie. Szkoda mi braci Lampartów, bo zwłaszcza w rewanżu starali się ratować honor drużyny, dokładając punkty. Oby ta degradacja nie oznaczała rozbioru drużyny z Rzeszowa, bo może być im trudno się podnieść. Zobaczymy, co zrobi nowy inwestor, który ma wejść do klubu. Oby tak słaba postawa drużyny i spadek go nie zniechęciły.
Minus trzeba postawić też przy Andersie Thomsenie i Troyu Batchelorze. Obaj zawiedli w rewanżowym meczu barażowym z Get Well, dokładając dużo mniej punktów, niż się spodziewano. Wiem, że trener Mirosław Kowalik liczył na znacznie więcej od tego pierwszego. Zaufano Thomsenowi, wystawiając go pod trudnym numerem 12, zakładając, że sobie poradzi. Może, gdyby ta dwójka pojechała na takim poziomie jak Kacper Gomólski, mecz potoczyłby się inaczej.
ZOBACZ WIDEO Na czym polega praca komisarza technicznego?
Miedziński, Hancock, Doyle i J.Holder to z Czytaj całość