Nie od dziś wiadomo, jak wielki talent drzemie w Jakubie Miśkowiaku. 16-latek przygodę z żużlem zaczął pod koniec 2015 roku. - Pierwszy wyjazd na tor wydarzył się w Rawiczu. Moment nie był w sumie przypadkowy, bo akurat wtedy dosięgał już nogą do haka. Nie chciałem go wcześniej wsadzać na mniejszy motocykl, tylko od razu na taki normalny. Spróbował i chwilę później powiedział mi, że to łatwiejsze niż motocross. Prawda jest taka, że bardziej on chciał się sprawdzić niż ja go namawiałem. Wiąże się z tym też pewna ciekawostka. Ten pierwszy motocykl żużlowy złożył sobie sam. Pozbierał jakieś stare części i wyszło - wspomina w rozmowie z orzel.lodz.pl Robert Miśkowiak, ojciec chrzestny i żużlowy opiekun Jakuba.
Młody żużlowiec licencję "Ż" uzyskał w marcu tego roku, a w połowie maja zadebiutował w oficjalnych zawodach. Na początku sierpnia Jakub Miśkowiak pojechał pierwszy mecz ligowy, popisując się pokonaniem bardziej doświadczonych zawodników.
- Nie namawiałem go do żużla. Wolałem, żeby jeździł na motocrossie Z wielu powodów. Wiem, że żużel to nie jest taki łatwy kawałek chleba. To wszystko wygląda tak fajnie tylko z boku, a po drodze jest całe mnóstwo wyrzeczeń, czasami też bólu. Pamiętam, co sam przeszedłem i dlatego miałem wątpliwości, czy Kuba też powinien. Skoro się jednak zdecydował, to cóż. Zaczyna się moja kolejna droga. Muszę zrobić wszystko, żeby nie przerabiał wszystkich trudnych chwil, które były moim udziałem. Na razie nam się udaje. Oby tak dalej - dodaje Robert Miśkowiak.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego