Powrót syna marnotrawnego? Jarosław Hampel wróci do klubu, który z hukiem opuścił

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Jarosław Hampel
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Jarosław Hampel

Po odejściu z Leszna, kibice Unii nazwali go złotówą i sprzedawczykiem. Po pięciu latach ma wrócić do klubu, który opuścił z hukiem, bo Falubaz zaszedł mu za skórę. Już dwa sezony temu strony biły się o kasę w Trybunale PZM.

Trudny związek z Falubazem

Jarosław Hampel to pamiętliwa bestia. Tak o nim mówią i chyba coś w tym jest. O tym, że odejdzie z Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra mówiło się już dwa lata temu, kiedy zawodnik walczył z klubem o kasę. Inna sprawa, że związek Hampela z Falubazem niemal od samego początku był bardzo trudny. Tylko pierwszy rok (sezon 2013), kiedy drużyna zdobyła tytuł mistrzowski przebiegał bez zgrzytów. Potem wyników nie było i to odbijało się na relacjach działaczy z żużlowcem. Ci pierwsi mieli pretensje do największej gwiazdy nawet o to, że rzadko bywa w Zielonej Górze i nie za bardzo identyfikuje się z zespołem.

Trudnych spraw przez 5 lat narosło tyle, że trudno się dziwić, iż Hampel odchodzi. Rok temu nie był na to gotowy, bo sam nie wiedział, w jakim jest miejscu po ciężkiej kontuzji. Teraz, po świetnym sezonie, nabrał pewności, że sobie poradzi.

W Falubazie czuli, że tak to się skończy. Robert Dowhan, były prezes klubu, próbował umówić się z Hampelem na rozmowy, ale ten robił uniki. W Zielonej Górze szeptano jednak od dłuższego czasu po kątach, że Jarosław ucieknie do Leszna.

Zgrzytów było sporo. Za najgłośniejszy uznać należy spór o pieniądze w 2015 roku. Wyszło wtedy na jaw, że Falubaz zalega Hampelowi z wypłatą połowy sumy, jaką gwarantował podpis pod kontraktem. Zarząd nie chciał mu zapłacić tych pieniędzy, bo zawodnik stracił niemal cały sezon z powodu kontuzji uda. Sprawa wylądowała w Trybunale PZM i dopiero wówczas strony zdołały się porozumieć.

Hampel tą sytuacją bardzo się zraził, ale nie chodziło o same pieniądze. Do klubu miał głównie żal o to, że ten ciągnął go po sądach i chcąc nie chcąc przedstawiał go światu jako żużlowca łasego na każdy grosz. Byli pracownicy klubu mówią nam jednak, że Hampel, jakiego poznali osobiście, wcale taki nie jest. Dla przykładu chętnie oddawał swój sprzęt do zielonogórskiej szkółki, nie oczekując za to żadnych pieniędzy.

ZOBACZ WIDEO: Dariusz Tuzimek: Robert Lewandowski to piłkarz wszechczasów. Mamy herosa!

Swoją drogą, Hampel zostawał w Falubazie, mimo że począwszy od 2014 roku, po każdym sezonie obcinano mu kontrakt. - Z pełnym zrozumieniem podchodzę do trudnej sytuacji finansowej klubu. Dla mnie renegocjacja oznacza pewne procentowe widełki. Chodzi o 10 do 20 procent. Na to jestem gotowy - mówił wtedy Hampel.

Zawodnik stosunkowo rzadko poruszał temat swoich problemów na łamach mediów. Pod koniec 2014 roku nie ukrywał już jednak tego, że nie układają się jego relacje z Robertem Dowhanem. Senator po nieudanych derbach ze Stalą miał wysłać mu nawet dosadnego smsa. Hampel otworzył się wówczas na łamach mediów, mówiąc: - Więcej spodziewałem się, jeśli chodzi o moje relacje z senatorem, bo to z nim zaczęła się cała przygoda jeśli chodzi o Falubaz. A w tym momencie nie wiem czy  Robert Dowhan nie chce, żeby ta przygoda się skończyła - tłumaczył Hampel. Ostatecznie, wytrzymał w Zielonej Górze jeszcze przez dwa sezony.

Unia i zgrzyt z Dworakowskim

Zawodnik ma wrócić do Leszna, gdzie przeżywał najlepszy okres swojej żużlowej kariery. Jednak i tam nie zawsze było kolorowo. Gdy jesienią 2012 roku Unia ogłaszała, że Hampel odchodzi, osoby nie śledzące wydarzeń na bieżąco, mogły być w szoku. Klub oddawał swojego najlepszego zawodnika, który był prawdziwą maszynką do zdobywania punktów. Hampel startował tam od 2007 roku. W tym czasie jego drużyna zdobyła dwa złote i dwa srebrne medale.

Atmosfera zepsuła się po pięciu sezonach. Zapoczątkowała ją poważna kontuzja, jakiej zawodnik nabawił się podczas Grand Prix w Kopenhadze. Zaprzepaściło to sezon Unii, która nie wjechała nawet do pierwszej czwórki. Jeszcze nim skończył się sezon - w lipcu - gruchnęła natomiast wiadomość o konflikcie Hampela z Józefem Dworakowskim. Żużlowiec miał wtedy usłyszeć od prezesa, że może szukać sobie nowego klubu.

Przyczyną konfliktu były pieniądze. Niespełna rok wcześniej Unia dała Hampelowi wysoki kontrakt. Wówczas obie strony były zadowolone. Problem pojawił się w 2012 roku, gdy Ekstraliga zaczęła rozmawiać o nowym regulaminie finansowym, który miał uderzyć po kieszeni największe gwiazdy rozgrywek. Hampel był jednym z tych zawodników, którzy nie wyrażali na nowe regulacje zgody. - Zwróciłem tylko Jarkowi uwagę, że jeśli nie zgodzi się zgodzić na nowych zasadach, to w ogóle nie będzie u nas jeździł. Liderzy muszą zrozumieć, że żużel nie kończy się na nich - tłumaczył Dworakowski. Miesiące mijały, a relacje Hampela z działaczami nie zostały naprawione. W listopadzie zapadła ostateczna decyzja o rozstaniu.

"Hampel, ty złotówo!"

Odejście Hampela było dla kibiców w Lesznie wielkim rozczarowaniem. Rozgoryczenie wzrosło, gdy okazało się, że trafi do drużyny uważanej za największego rywala - Falubazu Zielona Góra. Nic więc dziwnego, że gdy w nowym sezonie wrócił na mecz do Leszna, był niemiłosiernie wygwizdywany. Wyzywano go też w Internecie, a takie określenia jak "sprzedawczyk" czy "złotówa" pojawiały się najczęściej. Fani uważali, że wybrał ofertę zielonogórzan dla pieniędzy. Argumenty, że Hampel zraził się do Unii i popadł w konflikt z prezesem, nie wszystkich przekonywały.

- Faska kibica ma pstrym koniu jeździ - uważa były prezes klubu z Leszna, Rufin Sokołowski. - Nie wszystkim fanom Unii jest w smak to, ze Hampel ma wrócić. Mogą na niego gwizdać, ale gdy zacznie się sezon i Jarek zacznie wygrywać, znów wkupi się w ich łaski. Pedersena, nim trafił do Leszna, też przecież tam nie lubiano - zauważa.

Od opisywanych wcześniej wydarzeń mija już pięć lat. Wydaje się więc, że atmosfera wokół odejścia Hampela ostygła na tyle, że bez większych emocji można rozmawiać o jego powrocie. Pomysł, by zawodnik ten pojawił się w Lesznie, narodził się pewnie w głowie obecnego prezesa, Piotra Rusieckiego. Dworakowski, mimo urazów z przeszłości, raczej nie oponował. W ostatnim wywiadzie dla leszczyńskiej telewizji mówił zresztą z satysfakcją, że spodziewa się jeszcze bardziej polskiej drużyny niż w poprzednim roku. Hampel ma zastąpić cieniującego Petera Kildemanda.

Dla Jarosława, który od początku kariery był związany z leszczyńskim regionem, takowy ruch jest zrozumiały. - Zna klub, miasto i ma tam licznych sponsorów. Zmiana drużyny to zresztą nowa motywacja, a ta na pewno się mu przyda - mówi ekspert i menedżer, Wojciech Dankiewicz. O czym szczególnie marzy Hampel? Nie brakuje głosów, że chciałby wrócić do cyklu Grand Prix. To w końcu jeżdżąc w Lesznie, został w 2010 roku po raz pierwszy wicemistrzem świata.

Komentarze (229)
avatar
Henryk
13.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawe kiedy Jemu się przestanie kasa POdobać w nowym klubie ?. 
avatar
kylie
8.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wszędzie, tylko nie w Lesznie... Nie chcemy go tu 
avatar
Janek Drewnowski
7.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
bardzo jestem zadowolony ze jarek wroci do leszna 
avatar
Unia T. KING
7.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
....a może będzie w Tarnowie, bo widziałem u nas jego busa 
avatar
Pawel Sarnowski
7.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jarek do Piły wracaj ;)