Leszczynianie jechali na rewanż z dziesięciopuntową przewagą i jej nie roztrwonili, gdyż mecz w Zielonej Górze zakończył się remisem. Były prezes Unii, Rufin Sokołowski nie ma wątpliwości, że tym, któremu należy się największe uznanie jest Janusz Kołodziej.
- W pierwszym spotkaniu różnicę zrobili leszczyńscy juniorzy. Bohaterem rewanżu był natomiast Janusz - przyznaje Sokołowski. - Nie tylko równo punktował, ale i wygrał decydujący, trzynasty bieg, który na dobrą sprawę dał gościom awans. To tylko potwierdza, że zakontraktowanie Kołodzieja było strzałem w dziesiątkę. On ma ogromne doświadczenie, a w meczach o taką stawkę nie zawodzą go nerwy. Ciężar takich spotkań potrafi po prostu udźwignąć - dodaje.
Po drugiej stronie barykady zawiódł natomiast Jason Doyle. Zawodnik zielonogórzan, który błyszczał podczas sobotniej rundy Speedway Grand Prix, w niedzielę uzbierał zaledwie cztery punkty. - Myślę, że dla klubów to przekleństwo, gdy mają w składzie zawodników, którzy liczą się w walce o tytuł mistrza. Nie twierdzę, by Jason brał na ligę gorsze motocykle. Po prostu tak mocno koncentruje się na Grand Prix i tak mu zależy, że na drugi dzień po zawodach po prostu schodzi z niego powietrze. Żużlowcy to tylko ludzie, więc potrafię to zrozumieć. Falubaz zapłacił za to wysoką cenę, bo brak punktów Jasona pogrążył tę drużynę - stwierdza Sokołowski.
W finale PGE Ekstraligi Fogo Unia zmierzy się z gorzowianami lub wrocławianami. Zdaniem naszego rozmówcy, każdy z tych rywali jest w zasięgu leszczynian. - Poziom jest tak wyrównany, że zadecyduje moim zdaniem dyspozycja dnia. Unia ma w każdym razie kolejny finał na przestrzeni paru lat. To już jest sukces - kwituje Sokołowski.
[b]ZOBACZ WIDEO Doyle wylądował pod bandą. Zobacz skrót meczu Wolverhampton - Swindon [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
[/b]