Kibice obwiniają gorzowską ochronę

 / Na zdjęciu: Tomasz Gollob
/ Na zdjęciu: Tomasz Gollob

Spotkania żużlowe na gorzowskim obiekcie już od czterech lat zabezpiecza miejscowa firma Adler. Podczas poniedziałkowego spotkania z Polonią Bydgoszcz zatrzymany został jeden kibic Stali, jednak gorzowianie nie do końca są zadowoleni z pracy ochroniarzy.

Kibicom gorzowskiej Stali nie podoba się, że ochroniarze chodzą w kominiarkach, są nieuprzejmi przy stadionowych bramach, zachowują się wyzywająco, jakby szukali zaczepki i używają niecenzuralnych wyrażeń.

- Byłem świadkiem, jak ochroniarze skuli jednego z kibiców, a szef zachęcał ich do zdecydowanej akcji wulgarnymi słowami - relacjonuje sympatyk Caelum Stali dla Gazety Lubuskiej. - W emocjach czasem wymknie się człowiekowi jakieś niecenzuralne słowo. Ale na pewno nikt nikogo nie zbluzgał - odpowiedział właściciel firmy Ryszard Szarejko.

Szef gorzowskiej ochrony przekonuje, że to taka przywara, by być przeciwko władzy. - Kominiarki mają tylko członkowie specjalnej grupy uderzeniowej. Używają ich podczas akcji, by potem chuligani nie szukali na nich rewanżu. Nikt z naszych pracowników nie zaczepia normalnych kibiców. Wszyscy ochroniarze posiadają licencje i wiedzą, na czym polegają ich obowiązki. A przy bramach musimy przeszukać każdego wchodzącego, bo takie są przepisy - przekonuje na łamach Gazety Lubuskiej Jarosław Wysokiński.

Firma ochroniarska za błędy obwinia gorzowski klub, który ich zdaniem popełnia cztery poważne błędy. Jednym z nich jest zorganizowany na zapleczu parku maszyn ogródek piwny, a ich zdaniem nikt nie jest w stanie zapanować nad tłumem, który w każdej przerwie na równanie toru wypija kilka piw. Firma Adler została także zmuszona do zmniejszenia liczby ochroniarzy podczas spotkań ligowych na stadionie im. Edwarda Jancarza ze względów finansowych. W poprzednich sezonach była to liczba 160 ochroniarzy, obecnie jest ich 120. Szefowie firmy narzekają także na przepustowość ośmiu kołowrotków, które znajdują się od ulicy Śląskiej. Przyjezdni kibice z kolei są trzymani w swoich sektorach bez dostępu do picia i jedzenia, zaś fizjologiczne potrzeby mogą załatwiać w zaledwie jednej przenośnej toalecie.

Na te zarzuty ochroniarzy prezes Władysław Komarnicki odpowiada zdecydowanie. - Biorą za swoją pracę ogromne pieniądze, tymczasem najchętniej wpuszczaliby na stadion tylko dzieci w wieku poniżej 11 lat. Sami woleliby siedzieć w samochodach i grać w karty! Ogródek piwny jest dla ludzi. Piwo leje się szerokim strumieniem na wszystkich stadionach w świecie, więc dlaczego u nas ma być inaczej?!

O gorzowskiej firmie było głośno już w 2007 roku, kiedy to zdaniem gdańskich kibiców ochrona w Gorzowie Wielkopolskim nadużyła siły w stosunku do fanów Wybrzeża.

Komentarze (0)