Na pewnym forum dyskusyjnym przeczytałem niedawno, że gorzowska Stal pokaże jeszcze piękną jazdę, i że dziennikarze odszczekają słowa krytyki, jakimi obrzucili ekipę prezesa Komarnickiego po blamażu w Lesznie. Ja niczego odszczekiwać nie zamierzam, ponieważ wyraźnie zaznaczyłem, że mam nadzieję, iż do końca sezonu tak źle w teamie z lubuskiego dziać się nie będzie. A Gollob, który tym razem wywalczył komplet "oczek"? Cóż, stwierdzenie, że wraz z renegocjacją kontraktu przyszła obniżka formy, było najzwyczajniejszym w świecie żartem. Zresztą przeciwko Bydgoszczy nasz najlepszy żużlowiec nie mógł już tak słabo pojechać, ponieważ drużyna znad Brdy wyraźnie nie miała ochoty wygrać poniedziałkowego spotkania. Zaryzykuję stwierdzenie, że to nie Byki były tydzień temu takie mocne, ale Gryfy poza własnym torem są po prostu ekipą z innej bajki. Kibice Polonii mogą się za to cieszyć, że mają u siebie Emila Sajfutdinowa. Ciekawe, kiedy ten chłopak zrobi polską licencję, bo w naszym języku gada już całkiem nieźle. Nie to co Holta, którego w głębi serca również bardzo lubię.
Leszczyńskie Byki przed rozpoczęciem sezonu były murowanym kandydatem do złotego medalu DMP. I nadal nim są. Remis w Częstochowie był niespodzianką, ale tak naprawdę niczego nie zmienił, a jedynie mógł przestraszyć pozostałe ekipy, które przy wyjazdowych potyczkach z Włókniarzem wpisały już sobie po dwa punkty meczowe. Nie ma tak dobrze - Drabik i Szczepaniak na własnym torze są w stanie objechać niemal każdego, Woffinden robi coraz większe postępy, Hancock zawsze zakręci się w okolicach kompletu, a jak dojdzie jeszcze Bridger, to i Toruń będzie musiał dać na mszę przed spotkaniem z Lwami. No i nie wiadomo, co z tym Pedersenem. O Nickim i prezesie Maślance nie mam jednak już ochoty pisać. Bardziej interesują mnie tajne negocjacje mistrza świata z panem Stępniewskim i panią Półtorak. To znaczy, nie wiem, czy w ogóle do jakichkolwiek rozmów pomiędzy wyżej wymienionymi stronami doszło, ale przecież w mediach tyle się mówi i pisze o tym, że Nicki może trafić wkrótce do Torunia lub Rzeszowa...
"Skóra" Skórnicki niedawno wypowiadał się, że inni przejmują się jego słabą dyspozycją bardziej niż on sam. Po meczu z Aniołami gratulowałem działaczom Wybrzeża podpisania kontraktu z żużlowcem, który niespecjalnie nadaje się na Ekstraligę. 7+2 w przegranym 49:41 pojedynku z Wrocławiem nie zmieniło mojej opinii w tym temacie. Adam to showman i pasuje na lidera, a nie na gościa, który zazwyczaj ogląda plecy rywali. I w meczu na Olimpijskim znowu się ich naoglądał, bo zwycięstwa biegowego nie odniósł. Czarno widzę również triumf ekipy znad morza w jakimkolwiek spotkaniu ligowym, jeśli dyspozycję na miarę solidnej drugiej linii prezentować będą duńskie rakiety z opóźnionym zapłonem, czyli Andersen oraz Bjerre.
Wracając do pojedynku Byków z Lwami, to albo mam przywidzenia, albo Leigh Adams jest w kapitalnej formie i może znowu postraszyć Nickiego Pedersena w walce o tytuł IMŚ. Bałem się, że poprzedni sezon był początkiem końca wielkiej kariery Australijczyka, ale na szczęście wygląda na to, że się myliłem. I nie chodzi o to, że "Kangur" jest jednym z moich ulubionych jeźdźców. Ba, on jest nawet tym ulubionym. Ja po prostu mam sentyment do tych starych mistrzów, bo mam wrażenie, że jak oni pokończą kariery, to speedway stanie się taki trochę bezbarwny. Jak skoki narciarskie, które bez Hannawalda, Ahonena czy Goldbergera nie są już tym samym sportem. Wiem, i tak przyjdą nowi mistrzowie, a moja miłość do żużla jest tak wielka, że będę chodził na mecze nawet wtedy, kiedy zawodnicy będą mieli trudności z pokonywaniem łuków, ale tak jakoś zebrało mi się na wylewanie żali. Bo Adams, Hancock, Crump czy Gollob z mojego punktu widzenia jeżdżą od zawsze i trudno mi ogarnąć myśl, że kiedyś będą musieli skończyć z popisami na maszynach bez hamulców.
No i na koniec jeszcze raz o tym biednym Nickim, który został bez klubu. Jak myślicie, gdzie on w końcu trafi? Ja byłbym najbardziej za tym, żeby jednak dogadał się z włodarzami Lwów, bo liga na pewno by na tym zyskała. W negocjacje z Toruniem niespecjalnie wierzę, a Rzeszów to w końcu zaledwie pierwsza liga. Fakt jest jednak taki, że mistrzowi świata nieobce są starty na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Przejście Pedersena na Podkarpacie miałoby jeden zasadniczy plus: Tarnów zyskałby poważnego przeciwnika w walce o awans do Speedway Ekstraligi.