Nie była to pierwsza tego typu sytuacja Australijczyka. 22 kwietnia Sama Mastersa zabrakło podczas wyjazdowego meczu w Lublinie, ponieważ miał problemy z wizą. Do Gniezna nie dotarł, ponieważ awarii uległ jego bus, wskutek czego 26-latek nie zdążył na lotnisko.
Włodarze TŻ Ostrovii postanowili wyciągnąć konsekwencje i ukarać swojego zawodnika. W jaki sposób? Tego nie wiadomo. Niemniej jednak Australijczyk postanowił poprawę.
- Porozmawialiśmy szczerze, decyzje zostały podjęte. Wyciągnęliśmy konsekwencje i nie chcemy dalej tego rozdrapywać. Skrucha była duża. Masters przedstawił dowody, że tak było. Konsekwencje poniesie spore, ale jest nadal z nami, jest w naszej drużynie i jedziemy - powiedział prezes ostrowskiego klubu, Radosław Strzelczyk w rozmowie z wlkp24.info.
Trener Mariusz Staszewski będzie miał do dyspozycji swojego zawodnika już podczas sobotniego treningu. - Zrezygnował z sobotniego meczu, żeby stawić się w Ostrowie dzień wcześniej, żeby nie było znów numerów z lotem, wizą, samochodem czy czymkolwiek innym. Nie ma co ukrywać, że liczymy na niego. Jeśli to się powtórzy, będziemy korzystać z innych - powiedział szkoleniowiec drugoligowca.
Sam Masters pojawił się do tej pory w czterech meczach Ostrovii. W 19 biegach zdobył 38 punktów i 3 bonusy. Legitymuje się najwyższą średnią w zespole. W meczu z GTM-em Startem Gniezno ma wystartować z nr 11, w parze ze Zbigniewem Sucheckim.
ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc