Artur Mroczka spotkał się z sędzią i nie przyznaje się do winy. "Był wobec mnie wulgarny"

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Artur Mroczka
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Artur Mroczka

Sędzia meczu Grupy Azoty Unii Tarnów - Orzeł Łodź Ryszard Bryła ukarał już po zakończeniu zawodów Artura Mroczkę czerwoną kartką za niesportowe zachowanie, którego rzekomo zawodnik się dopuścił. Co jest powodem?

Rzeczą w sprawie i całym zajściu jest ponoć mała plastikowa butelka, która miała latać po parku maszyn wypuszczona z rąk Artura Mroczki. Zawodnik tak celebrował swoją radość, po tym jak jego koledzy w ostatnim wyścigu wygrali start i wyszli na podwójne prowadzenie pieczętujące triumf zespołu z Tarnowa.

Inne wersje mówią o tym, że butelka wylądowała na torze i za to sędzia ukarał Mroczkę czerwoną kartką. Potwierdzenia tej kontrowersyjnej tezy jednak póki co nie ma. Na razie możemy się opierać tylko na opisie jednej ze stron. Udało się nam uzyskać krótki, choć dość treściwy komentarz samego żużlowca, który nie przyznaje się do winy, a chwilę wcześniej udał się też do arbitra w celu wyjaśnienia całego incydentu.

- Tak naprawdę rozmowy nie było. Poszedłem zapytać sędziego za co otrzymałem czerwoną kartkę. Arbiter mnie zaatakował i bardzo wulgarnie się wobec mnie zachowywał. Bez podania przyczyny, czy pokazania materiału na wideo, kto coś zrobił. Nie wiem naprawdę o co chodzi. Stałem obok z drużyną. Nie bawię się w rzucanie butelek. Arbiter ewidentnie popełnił błąd, ponieważ zostałem ukarany, a osoba trzecia podeszła do mnie i powiedziała: Artur przepraszam cię, że rzuciłem butelkę - przedstawiał swoją wersję Mroczka.

Kiedy dziennikarze czekali na otwarcie bram do parku maszyn dało się zauważyć arbitra w asyście komisarza toru podążającego w odwrotnym kierunku już z plastikowym przedmiotem w dłoni.

Kierownictwo zespołu z Tarnowa już zapowiedziało, że nie zostawi tak tej sprawy i zamierza w trybie pilnym złożyć odwołanie. Czasu na rozpatrzenie nie będzie wiele, gdyż już w czwartek Grupa Azoty Unia w ramach odrabiania zaległości podejmie na własnym obiekcie ekipę Lokomtivu Daugavpils. W razie niekorzystnych wieści z centrali gotowy do powrotu do rywalizacji jest już palący się do jazdy Jakub Jamróg.

ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc

Źródło artykułu: