Stal Rzeszów od początku sezonu mocno zawodzi. Żurawie po dziewięciu kolejkach Nice 1.LŻ mają na koncie tylko jedno meczowe zwycięstwo. Na swoim torze Stal przegrała w tym roku już trzy razy. Ekipa Janusza Stachyry zamyka obecnie ligową tabelę, a w klubie pojawił się spory niepokój, bo spadek do 2. Ligi Żużlowej jest realny jak nigdy wcześniej. Od drużyny odwrócili się także kibice, których w niedzielę na Stadionie Miejskim w Rzeszowie była zaledwie garstka. Prezes Andrzej Łabudzki wpadł jednak na zaskakujący pomysł jak z powrotem przyciągnąć widzów na trybuny.
Chodzi o otwarcie bram stadionu na kolejne spotkania drużyny na własnym torze lub obniżenie cen wejściówek o połowę. Łabudzki mówił o tym w wywiadzie udzielonemu serwisowi podkarpacie live.tv przed tygodniem. - Musimy zacząć wygrywać mecze. Jeżeli nie wygramy z Orłem, to może będzie trzeba wpuszczać ludzi na stadion za darmo albo za pół ceny. To ciężki orzech do zgryzienia - stwierdził prezes Stali. Rzeszowianie przegrali z Orłem Łódź 41:49, a Łabudzki dał kibicom pewne słowo. Realizacja tego pomysłu może być jednak bardzo kosztowna.
- To szaleństwo - mówi nam jedna z osób z rzeszowskiego magistratu. - Łabudzki chce większych środków od nas, a sam będzie wypuszczał pieniądze? - pyta się miejska urzędniczka.
Faktycznie idea wydaje się mocno kontrowersyjna, bo klub ma na głowie nie tylko bieżące wydatki, ale również zaciągnięty kredyt na dość kosmiczną kwotę. Chodzi o kilkaset tysięcy złotych. W Rzeszowie liczy się dziś każda złotówka. A przypomnijmy, że klub ma też licencję nadzorowaną, która nie pozwala na szastanie pieniędzmi. Realizacja obietnicy może natomiast kosztować Stal nawet 150 tysięcy złotych, czyli tyle ile wynosi połowa miejskiej dotacji.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu
Pomysłem Łabudzkiego zdziwiony jest też Marian Maślanka. - Z czegoś to się musiało wziąć. Myślę, że klub chce odbudować relacje z kibicami. Ta więź w ostatnim czasie została zerwana. Może się uda i na stadion przyjdzie więcej osób. Ale to spory eksperyment i nie przypominam sobie, żeby coś takiego było kiedykolwiek stosowane. Kibice mogą być zadowoleni, ale budżet klubu z pewnością to odczuje - komentuje ekspert naszego portalu i wieloletni prezes Włókniarza Częstochowa.
Jeśli Łabudzki faktycznie otworzy bramy dla kibiców, to klub do końca sezonu może stracić nawet 150 tysięcy złotych. Już teraz ceny biletów na mecze ekipy z ulicy Hetmańskiej wydają się relatywnie przystępne. Wejściówki kosztują bowiem 25 i 15 złotych, a dzieci do 16. roku życia mogą wejść na stadion za darmo. Dotychczasowa średnia frekwencja na meczach Stali wynosi ok. 3 500 osób. I choć jest to najniższy wynik w Rzeszowie od lat, to z tego tytułu przy każdym domowym meczu do księgowej i tak trafia ok. 45 tysięcy złotych.
Najbliższy mecz Stal Rzeszów odjedzie na swoim torze za blisko cztery tygodnie. Rywalem będzie wówczas również walcząca o utrzymanie, ale będąca wyżej w tabeli Polonia Bydgoszcz. Prezes Łabudzki ma zatem sporo czasu, by przemyśleć sobie swój pomysł na spokojnie. Stal do końca sezonu odjedzie na swoim torze jeszcze przynajmniej trzy spotkania, bo oprócz Polonii podejmie również Zdunek Wybrzeże Gdańsk i Lokomotiv Daugavpils.
Inna sprawa, że idea Łabudzkiego jest sporym ewenementem. Zwykle, kiedy klub znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, to zarządcy proszą kibiców o dodatkowe wsparcie. Kiedyś kibice piłkarskiej Wisły Kraków sami zaproponowali nawet podwyżkę cen bietów o 10 złotych. W Rzeszowie chcą jednak iść w drugą stronę.
Po ostatnich zdarzeniach trudno być jego fanem- ale coś tam Czytaj całość