W drugiej połowie maja Nicki Pedersen miał groźnie wyglądający upadek w meczu ligi duńskiej. Odnowił mu się uraz kręgów szyjnych, na który narzekał już w poprzednim sezonie. W duńskiej prasie zaczęto nawet spekulować, że Pedersen może być zmuszony do szybszego zakończenia swojej kariery.
W stałym kontakcie z zawodnikiem jest jego polski klub - Fogo Unia Leszno. Działaczom i sztabowi szkoleniowemu bardzo zależy na tym, by Duńczyk wrócił niebawem na tor. Gdyby Pedersen nie mógł w tym roku startować, leszczynianie zostaliby z pięcioma seniorami - bez żadnego rezerwowego.
W klubie z Leszna są jednak dobrej myśli i zakładają, że 40-latek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa na torze. - Wiem, że w środę Nicki ma przejść badania, które dużo powinny powiedzieć. Jesteśmy w każdym razie dobrej myśli i zakładamy, że będzie mógł wrócić na tor. A jeśli tak się stanie, to niebawem zobaczymy go w Lesznie - mówi prezes Fogo Unii, Piotr Rusiecki.
W kuluarach mówi się, że jeśli Pedersen dostanie zielone światło od lekarzy, to wystąpi już w sobotniej rundzie Grand Prix w Pradze. Jego udział w niedzielnym meczu Fogo Unii we Wrocławiu jest jednak mało prawdopodobny. W awizowanym składzie znajdzie się ponownie Grzegorz Zengota.
ZOBACZ WIDEO Żużel był już na World Games