Kierownicy startu sprzyjają gospodarzom? Sędziowie muszą być czujni

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Krystian Pieszczek w kasku białym
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Krystian Pieszczek w kasku białym

Po meczu Betardu Sparty ze Stalą Gorzów (45:44) trener Stanisław Chomski narzekał na pracę kierownika startu. - Był nad wyraz gorliwy i to tylko w jedną stronę - mówił szkoleniowiec. Chomskiego doskonale rozumie Rufin Sokołowski.

W minioną niedzielę Cash Broker Stal Gorzów sięgnęła po cenne zwycięstwo na torze we Wrocławiu (45:44). Trener Stanisław Chomski ze względu na zawieszenie oglądał zawody z wysokości trybun. W trakcie spotkania zgłaszał swojej ekipie sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. - Nerwy są większe, gdy nie można być w parkingu. Z drugiej strony, patrząc z góry, można zauważyć wiele sytuacji. Niektóre mnie denerwowały. Na przykład kierownik startu był nad wyraz gorliwy i to tylko w jedną stronę - tłumaczył dziennikarzom szkoleniowiec.

Były prezes Unii Leszno, Rufin Sokołowski przyznaje, że słowa Stanisława Chomskiego go nie dziwią. Sam wielokrotnie dostrzegał, jak kierownicy startu bardziej sprzyjali gospodarzom. - Wynika to z faktu, że są to osoby z danego ośrodka. Gdy dla przykładu torunianin prowadzi mecz Get Well Toruń, to może chwilami deprymować zawodników gości. Sposobów jest mnóstwo - przekonuje Sokołowski.

- Bywa, że ciągle ich upomina i nakazuje przesunąć się pod taśmą. Na własne oczy widziałem niedawno, jak jeden z kierowników startu celowo dotykał taśmy startowej. To mogło dekoncentrować zawodników przyjezdnych, którzy nie są do tego przyzwyczajeni. Sam wielokrotnie słyszałem narzekania na kierowników, więc nie mówimy tu o jednym przypadku - dodaje.

Czy to oznacza, że należałoby zmienić przepisy? Dla przykładu - kierownik startu mógłby być osobą neutralną, przyjeżdżającą na zawody wraz z sędzią i komisarzem toru. Nasi rozmówcy są jednak przeciwni takiemu rozwiązaniu.

ZOBACZ WIDEO: Remis Anderlechtu, Teodorczyk wciąż czeka. Zobacz skrót meczu z Club Brugge [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Nie dochodźmy w tej sprawie do absurdu, bo zacznie się od kierownika startu, a potem pojawi się temat kierownika zawodów - mówi Chomski. - Każdy wykonuje swoje obowiązki jak najlepiej, a czy można się dziwić, że czasem osoba z danego ośrodka sprzyja bardziej swoim? Odpowiem tak: od tego jest sędzia zawodów, by dostrzegać takie sytuacje i w razie, gdy uzna to za stosowne, reagować. Jeśli arbiter jest czujny i stanowczy, to niema żadnego problemu. Nadgorliwość u kierowników startu występuje, ale na szczęście nie są to sytuacje nagminne - dodaje szkoleniowiec.

Rufin Sokołowski przekonuje natomiast, że widział osoby funkcyjne, które zawsze starały się być obiektywne i nie faworyzowały gospodarzy. Jako przykład podaje zmarłego w 2012 roku Józefa Wojciechowskiego. - Przez ponad dwadzieścia lat pełnił on rolę kierownika startu w Lesznie. Czasem nawet się złościliśmy i mówiliśmy: ty nigdy nie pomożesz pod taśmą naszym zawodnikom. Jurek był taką osobą, że gdy zawodnikowi gości zgasł pod taśmą motocykl, był gotów go popchnąć, by silnik odpalił - wspomina Sokołowski.

Źródło artykułu: