Polskiego mistrza uznano za zdrajcę. Uciekł z Polski

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Maciej Jaworek
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Maciej Jaworek

Maciej Jaworek to jedna z legend zielonogórskiego żużla. W naszym kraju wygrał wszystko, co było możliwe i postanowił szukać szczęścia w Niemczech. Wtedy komunistyczne władze uznały go za zdrajcę.

W tym artykule dowiesz się o:

24 lutego 1961 roku w Warce przyszedł na świat Maciej Jaworek. Od najmłodszych lat pasjonowały go motocykle, a już w wieku 17 lat zdobył żużlową licencję. Debiutował w 1978 roku podczas meczu sparingowego ze Startem Gniezno. Swój pierwszy bieg wygrał, jednak należy zaznaczyć, że jako jedyny ukończył go, docierając do mety. Kolejne lata kariery również obfitowały w pozytywne wydarzenia.

W następnym sezonie Jaworek zadebiutował w rozgrywkach ligowych. Były to czasy, gdy Falubaz Zielona Góra należał do czołówki ligi, a zdolny młodzieżowiec stanowił o sile zespołu. Swoje pierwsze punkty zdobył podczas derbów Ziemi Lubuskiej. Jego znakomite występy w zawodach młodzieżowych zaowocowały zdobyciem miejsca w podstawowym składzie.

ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski

W 1980 roku Jaworek sięgnął po pierwszy złoty medal podczas Drużynowych Mistrzostw Polski. Jako jeden z wyróżniających się zawodników, w kolejnym sezonie ponownie poprowadził zespół do tytułu. Mieszkańcy Zielonej Góry już wtedy wiedzieli, że zyskali utalentowanego wychowanka, który na wiele lat może zdominować polski żużel.

Jaworek nie schodził poniżej wysokiego poziomu. W 1982 roku został indywidualnym mistrzem Polski juniorów, a cztery lata później powtórzył sukces w rywalizacji seniorskiej. Zielona Góra oszalała na jego punkcie, jednak sam zawodnik miał już dość żużla. Podjął decyzję o ucieczce z Polski i jesienią wyjechał do Republiki Federalnej Niemiec – krok, który planował już rok wcześniej.

- Uprawianie sportu, a ja robiłem to z wielkim zapałem i zaangażowaniem, dawało mi też to wielką satysfakcję, miało skutki uboczne. Wewnętrznie się wypalałem. Czułem, że w Polsce zgarnąłem wszystko, co było do zgarnięcia, że więcej już nie osiągnę. A to, co działo się w konfrontacji z zagranicznymi, to była żenada. Co z tego, że w kraju rządziłem i dzieliłem. Mnie to nie wystarczało - mówił w wywiadzie udzielonym WP SportoweFakty.

- Dzisiaj pewnie byłoby inaczej, bo nasi zawodnicy mają te same możliwości sprzętowe. Wtedy była przepaść. Wciąż było tak, że człowiek gonił. Już czuło się, że dotyka, że łapie rywala za nogi, ale ten uciekał. To nie była tylko sprawa sprzętu, ale i też mentalności. Oni się bawili, my nie do końca - tłumaczył powody swojej decyzji.

W Zielonej Górze oczekiwano, że to właśnie Jaworek pozostanie. Jednak sytuacja potoczyła się inaczej. Jego wyjazd został przez komunistyczne władze odebrany jako zdrada, a możliwość startu w niemieckiej Bundeslidze została mu zablokowana. Kara ta została uchylona po dwóch latach.

- To był zwrot komunistycznej propagandy, użyty przez redaktora gazety, który nie zastanawiał się nad skutkami tego, co pisze. A to było przykre i nieprawdziwe stwierdzenie. Żyjąc w tamtej Polsce, miałem poczucie bycia własnością społeczeństwa bez możliwości decydowania o samym sobie. Wtedy to było tak, że człowiek był w jednym klubie i musiał w nim być do końca życia. Rzadko było inaczej. Za każde przejście groziła karencja - wspominał Jaworek.

W 1992 roku powrócił do klubu z Zielonej Góry, finansowanego przez Zbigniewa Morawskiego, i ponownie doprowadził zespół do zdobycia tytułu DMP. W tamtym okresie żużel przestał być jego życiową pasją - wrócił po namowach biznesmena.

- Nie mogłem sobie pozwolić na kontuzję. A niestety jedną poważną złapałem. Chodziło o kręgosłup. Na trzy miesiące byłem wyłączony. Nie było mnie w firmie, która na początku, jak zaczynałem, liczyła dwie osoby, ale teraz już czterdzieści. Trzeba było zdecydować: sport czy praca - dodał.

Karierę zakończył w 1993 roku. Sezon rozpoczął się tragicznym wypadkiem podczas meczu sparingowego z Unią Leszno. Dla Andrzeja Zarzeckiego zakończył się on śmiercią, natomiast Jaworek doznał złamania kręgosłupa, choć na szczęście nie doszło do uszkodzenia nerwów. Powrócił na tor w ostatnim meczu sezonu, co miało charakter jedynie symbolicznego pożegnania z kibicami.

Komentarze (4)
avatar
bullet79
36 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jaworek zdobył DMP 92.???..no ciekawe panie redaktorze..ciekawe..chyba wtedy spałem 
avatar
Janusz Stopa
2 h temu
Zgłoś do moderacji
8
4
Odpowiedz
dejcie spokuj z tym zużlym , żużel to nie sport 
avatar
Twardzi Jak Beton
2 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
,Marka,jedna z niewielu na żużlu w tamtych czasach. Żabie trochę krwi na torze popsuł:)) 
Zgłoś nielegalne treści