Arge Speedway Wanda gratuluje juniorów Stali Rzeszów. W Krakowie szukają wzmocnień

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Szymon Szlauderbach, Eryk Borczuch
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Szymon Szlauderbach, Eryk Borczuch

W meczu 3. kolejki Nice 1. Ligi Żużlowej, Stal Rzeszów pokonała Arge Speedway Wandę Kraków 53:37. Słaby wynik zanotowali juniorzy ekipy spod Wawelu. Trener krakowian przyznaje, że klub rozgląda się za posiłkami.

- Są możliwe kadrowe ruchy - zdradza Adam Weigel, trener Arge Speedway Wandy Kraków. - Nie chcę mówić o szczegółach. Dużo osób o to pyta, ale na szczęście mało osób o tym pisze. Nie mogę nic więcej powiedzieć, bo to by mogło zaszkodzić sprawie.

Młodzieżowcy są największą bolączką Wandy. W tym sezonie ligowym Szymon Szlauderbach i Eryk Borczuch z przeciwników pokonali jedynie Michała Nowińskiego podczas derbów z Grupą Azoty Unią Tarnów, ale należy zaznaczyć, że oddał on ten punkt bez walki, bo upadł.

- Boli mnie, że w Krakowie nie mamy własnych juniorów. Dwanaście punktów plus cztery bonusy zdobyła z nami młodzież Stali Rzeszów. To jest wygrany nie tylko jeden mecz, ale na pewno też kilka następnych - uważa trener krakowian. - W Bydgoszczy też jeżdżą wychowankowie. Nazwy miast można tutaj długo wymieniać. Mamy kolejnych chłopaków, których wyszkolimy, a potem pójdą oni do innych klubów. Rzeszowscy juniorzy kiedyś zostawią krew i serce przy Hetmańskiej. Dzięki nim Stal będzie odnosiła sukcesy w Ekstralidze. Jestem pewien, że to kwestia czasu - uważa Weigel.

Na domiar złego upadek w meczu ze Stalą Rzeszów zaliczył Eryk Borczuch. Szkoleniowiec Wandy jednak uspokaja. - Z Erykiem wszystko w porządku. W wyniku tego upadku ucierpiało udo. W sumie było to niegroźne stłuczenie. Na początku uniemożliwiło mu to wstanie z toru, bo Eryk próbował zejść. Przestraszył się nawet, że zaraz ktoś go może rozjechać. Na pewno nie leżał przez to, że nasz zawodnik akurat jechał z tyłu. Są zasady fair play i ich zawsze trzeba przestrzegać. Poza tym to nie jest fajna perspektywa, jak leży się na torze, a za chwilę ktoś przejedzie koło ucha z prędkością 100 kilometrów na godzinę - wyjaśnia Weigel.

ZOBACZ WIDEO Trener nie ma pretensji do sędziego. W Łodzi mogło dojść do katastrofy

Źródło artykułu: