Ma 27 lat, ale doświadczenia na polskich torach prawie żadnego. Blisko dekadę temu po Josha Grajczonka sięgnął klub z Ostrowa. Australijczyk nie doczekał się jednak debiutu w wielkopolskiej drużynie. Dopiero w 2013 roku odjechał dwa spotkania jako zawodnik Polonii Piła, o których pewnie chciałby jak najszybciej zapomnieć. Potem była przerwa i kontrakt z Wandą Kraków w sezonie 2016. Na jesieni po Grajczonka zgłosiła się Stal Rzeszów. - To był jeden z naszych priorytetów w okresie transferowym. Widzieliśmy jak jeździ w Anglii, a polskie kluby nie wykazywały Joshem zainteresowania - mówi nam Marcin Janik, kierownik rzeszowskiej drużyny.
Grajczonek debiutu w Stali doczekałby się już dwa tygodnie temu w meczu z Polonią. Na początku kwietnia przyjechał na trening do Rzeszowa i od razu spodobał się trenerowi Januszowi Stachyrze. - Ma papiery na jazdę. W meczu z Polonią Piła nie pojechał tylko dlatego, że miał tego samego dnia mecz w Anglii. Jeździ jednak lepiej niż Watt - mówił przed ostatnią kolejką Stachyra. I miał rację. Szerzej nieznany polskim kibicom Grajczonek w niedzielę wręcz "odpalił". Gdyby nie taśma w pierwszym wyścigu, to prawdopodobnie wykręciłby dwucyfrowy rezultat. Ostatecznie zainkasował 8 punktów z bonusem i walnie przyczynił się do zwycięstwa Stali nad Wandą (53:37).
- Czułem straszną presję przed tym spotkaniem. To właśnie dlatego dotknąłem taśmy startowej w pierwszym swoim wyścigu. Nie mogłem już się doczekać, kiedy w końcu zacznie się ściganie. Byłem skupiony tylko na tym biegu i myślałem tylko, kiedy sędzia wreszcie nas puści. Muszę się po prostu nauczyć cierpliwości - przyznaje australijski żużlowiec.
Czy rośnie nam nowy Jason Doyle? Tego na razie nie wiemy. Podobieństw jest jednak aż nadto. Doyle na szerokie wody speedwaya wypłynął w wieku 29 lat, jeżdżąc właśnie w Nice 1.LŻ, czyli na zapleczu najlepszej ligi świata. Grajczonek jest teraz tylko dwa lata młodszy. Obaj pochodzą z Australii. Co więcej, z tego samego, wschodniego wybrzeża kraju. Przez większość swojej kariery podnosili swoje umiejętności na tych samych brytyjskich torach. I w końcu, zarówno Doyle jak i Grajczonek robią silniki u tego samego tunera - Fleminga Graversena.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód
- Dopiero w tym roku skompletowałem specjalny sprzęt na Polskę. Wcześniej jeździłem u was na tym samym co w Anglii. Tu jest zupełnie inna jazda i motocykl potrzebuje też całkowicie odmiennych ustawień. Mam na razie trzy silniki na ligę Polską. Nigdy wcześniej nie byłem tak dobrze wyposażony - przyznaje Grajczonek, co tylko potwierdza że w karierze Australijczyka zaczął się nowy etap.
Można odnieść wrażenie, że 27-latek raczej na dłużej zadomowi się w meczowym zestawieniu rzeszowskich Żurawi. Wszakże przy słabej dyspozycji Davey'a Watta, konkurencja o miejsce w składzie ekipy ze stolicy Podkarpacia jest dużo mniejsza. Grajczonek zapytany, czy czuje że będzie to jego sezon, unika jednak odpowiedzi: - Najważniejsze jest zdrowie. Chcę osiągać dobre wyniki zarówno w Anglii, jak i w Polsce. Jeśli będę sprawny i będą omijały mnie kontuzje, to chcę jeździć najszybciej jak mogę - mówi Australijczyk.
Dodajmy tylko jeszcze, że Grajczonek do meczu Stali w Rzeszowie przystąpił z marszu. W piątek miał bowiem mecz w Anglii i nie mógł stawić się na treningu swojej polskiej drużyny. - W czwartek i piątek ścigałem się w Anglii, więc nie mogłem przyjechać na trening. Jeździłem w Rzeszowie tylko przed trzema tygodniami, kiedy przyjechałem zapoznać się z tutejszym torem i klubem. Fajnie, że w Rzeszowie osiąga się duże prędkości, bo jest dużo więcej frajdy z jazdy - kończy zawodnik. Kolejną okazję do zaprezentowania swoich możliwości na polskich torach Grajczonek może dostać już za tydzień. Wówczas ekipa Janusza Stachyry uda się na mecz do Bydgoszczy z tamtejszą Polonią.