Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego.
***
Chęć Jacka Rempały do powrotu na tor jestem w stanie zrozumieć. Po śmierci syna Krystiana Rempały świat zawalił mu się na głowę. Jest wiele rzeczy, o których się nie mówi i nie pisze, ale o których wiem i jak sobie to składam w jedną całość, powstaje obraz człowieka nie tylko mocno doświadczonego przez los, ale i żyjącego w ciągłym stresie i napięciu. Nic dziwnego, że szuka odskoczni i sposobności, by wyrwać się z domu i mieć jakieś zajęcie. Chce być w świecie, w którym czuje się bezpieczny.
Nie sądzę jednak, by powrót na tor po 3 latach przerwy (przy czym już w sezonach 2013 i 2014 była jazda na pół gwizdka) był najlepszym rozwiązaniem dla Rempały. Dziwię się działaczom i trenerom Grupy Azoty Unii Tarnów, że nie stali się czymś w rodzaju głosu rozsądku. Przecież można było Jacka Rempałę zagospodarować w taki sposób, że wszyscy byliby szczęśliwi. Jako klubowy mechanik i trener młodzieży byłby idealny. Zanim się wzięło Mirosława Cierniaka można było stworzyć duet Paweł Baran - Rempała. Poza wszystkim można też było powtarzać temu ostatniemu do znudzenia, że jego "come back" nie ma sensu.
Może to głupio zabrzmi, ale dziwię się też tym trzem psychologom, którzy wystawili Rempale pozytywną opinię i nie widzą przeciwwskazań, by wrócił na tor. Żużel to nie szachy. Pisanie, że trauma minęła, że Rempała przeszedł terapię, wreszcie, że nie ma żadnych przeciwwskazań, niby jest w porządku, ale jakoś tego nie kupuję. Z tyłu głowy pali mi się ostrzegawcza lampka, bo jak dla mnie to mamy tutaj coś w rodzaju stąpania po cienkim lodzie. Jan Krzystyniak powiedział kiedyś, że on nie stanąłby z Rempałą pod taśmą.
Rozumiem, że dla psychologów powrót Rempały do świata, który dobrze zna i lubi, jest swego rodzaju terapią. Tak zresztą napisali. Widzę w tym jednak eksperyment na żywym organizmie. Pod taśmą staje czterech ludzi i jedzie niczym w beczce śmierci po sławę i pieniądze. Tutaj nie ma miejsca na błędy i rozterki, na żadne burze mózgów. Czy Jackowi Rempale naprawdę można zaufać na tyle, by wpuścić go w ogień walki?
ZOBACZ WIDEO Maciej Janowski wraca na tor!
Nie wiem też, co sądzić o decyzji GKSŻ? Rozumiem jednak, że panów ze związku postawiono pod ścianą. Niby mieli przepis, na podstawie którego mogli Rempale odmówić, ale argumentów nie mieli żadnych. Mogli jedynie powiedzieć nie, bo nie. Zawodnik, poza opiniami psychologów, pokazał też poręczenie od trenerów Unii, którzy napisali, że odbyli z niem wiele rozmów w trakcie zgrupowania, że jest dobrze przygotowany kondycyjnie i fizycznie, że żużel to jego życie. Wszystko cacy.
Oczywiście była też rozmowa, w trakcie której Rempała przekonywał, że bardzo chce być w świecie, który kocha. Utrzymywał, że zajęcie się żużlem na poważnie pomoże mu zapomnieć, wyrwać się z garażu. Mówił, że nie ma też żadnego problemu z Kacprem Woryną. Pamiętamy, jak rodzina Rempałów atakowała żużlowca ROW-u Rybnik i obwiniała o śmierć Krystiana. Z relacji Jacka wynikało, że to nie było nakręcone przez niego, że on tak nie czuł.
Źle się stało, że sprawy zaszły tak daleko. Ludziom z otoczenia Rempały zabrakło cywilnej odwagi, żeby mu sensownie doradzić, ale i też pomóc w taki sposób, by czuł się potrzebny i miał co robić w życiu. Szkoda. Wypada tylko mieć nadzieję, że Rempała rozwieje nasze obawy swoją postawą na torze.
Dariusz Ostafiński