Działacze Indianerny Kumla zebrali wymaganą kwotę, aby złożyć w sądzie wniosek o restrukturyzację zadłużenia. Taki wniosek wpłynął do Sądu Rejonowego w Orebro w miniony piątek. Działanie włodarzy Indian ma na celu uchronienie klubu przed bankructwem. Jeśli sąd zgodzi się na restrukturyzację, a Indianerna podpisze ugody z wierzycielami, klub przez kilka miesięcy będzie zabezpieczony przed egzekucją komorniczą i upadłością.
Do tej pory w szwedzkich mediach funkcjonowały szacunkowe kwoty, jakie klub zalega różnym podmiotom. Całość zadłużenia Indianerny wynosi ok. 4 mln koron szwedzkich (ok. 1,8 mln złotych). Z dokumentów wniesionych do sądu wynika, że gwoździem do trumny w przypadku Indian okazał się sezon 2016. Tylko w zeszłym roku klub wypracował zadłużenie w wysokości 2 705 426 koron (ok. 1,22 mln złotych).
Jak doszło do zadłużenia Indianerny? We wniosku złożonym do sądu działacze wskazują na niższe od prognozowanych wpływy do budżetu klubu. Biorąc pod uwagę, że frekwencja na meczach Indian w minionym sezonie kształtowała się na poziomie zbliżonym do 2015 roku, na mniejsze wsparcie musieli się zdecydować sponsorzy z Kumli. Indianerna wydała też więcej niż planowała na pensje żużlowców. W minionym sezonie zawodnicy zarobili na torze 3,1 mln koron szwedzkich (1,4 mln zł).
Włodarze Indian chcą uratować zespół i przystąpić do rozgrywek Elitserien w sezonie 2017. W dokumentacji zgłoszonej do sądu, działacze wykazują, że w tym roku obniżą koszty funkcjonowania klubu o 1,5 mln koron. Klub liczy też na pomocną dłoń ze strony wierzycieli. Pierwsze propozycje zakładają, że zawodnicy otrzymają jedynie 25 procent zarobionych na torze. Jeśli żużlowcy zgodzą się na taką ofertę, pieniądze zostaną przelane na konto sądu, który będzie czuwać nad zaspokojeniem wierzycieli.
ZOBACZ WIDEO Gdzie są pieniądze? Wanda zrobiła mu kilka przelewów, ale żaden nie doszedł