Pan z telewizora: Kolejna zima na czekaniu. Do Polski chciał przyjeżdżać tylko na żurek

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Sam Masters
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Sam Masters

Jedna z najważniejszych wiadomości weekendu poza podwójnym zwycięstwem naszych lotników nad japońską aglomeracją był kolejny udany powrót do żużlowego ścigania Jasona Crumpa.

Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, który przez wiele lat komentował żużel w Canal+. To jego głos słyszeliśmy oglądając rundy Grand Prix.

***

Mimo brisbaneńskich upałów trzykrotny mistrz globu w dobrym zdrowiu i w pełni sił witalnych dojechał do finału, w którym zajął ostatnie miejsce na podium. Brawo. W zawodach dla Darcy`ego Warda startował z "szesnastką" na plecach i kto wie czy prezentując taką dyspozycję ponad cztery lata po zakończeniu czynnej kariery, nie odnalazłby się na godnym poziomie w stawce uczestników australijskiej Grand Prix. Kto wie komu w Australii takie myśli chodzą po głowie. Marketingowo mógłby być to znakomity strzał, prowadzący do zapełnienia nowoczesnych trybun Etihad Studium choćby w połowie. Na razie możemy jednak przypuszczać, że Australijczycy nie zmienią reguł w trakcie gry. Na tę chwilę bowiem "16" wywalczył sobie Indywidualny Czempion Kontynentu, Sam Masters. Podejrzewam, że o jakiekolwiek zmiany w materii dzikiej karty na październik głowę ma spokojną.

Głowa może boleć Mastersa raczej z innych powodów. Planując z rodziną, która ma duży wpływ na jego karierę, swoje żużlowe "ruchy" na najbliższy sezon, na kartce w rubryce źródła finansowania, ciągle brakuje paru funtów zarobionych na kontynencie. O ile na wspomnienie pieniędzy, których nie zobaczył po sezonie 2015 spędzonym w Lublinie mogą tylko lekko spocić mu się dłonie, o tyle na myśl o kwotach nie przelanych po ostatniej batalii zapewne zaczynają drgać kąciki ust i robi mu się gorąco. Na to ostatnie Sam jest jak ludzie z Down Under odporny.

Przypominam sobie pewne upalne czerwcowe popołudnie w Łodzi. Przed zawodami odebrał zamówiony wcześniej facecooler. Jego użycie sprowadziło się w zasadzie do sprawdzenia czy chodzi. I chłodzi. Póżniej Masters mroził łódzką widownię seryjnymi zwycięstwami, a lokalnego matadora Roberta Miśkowiaka wprowadził w stan zawstydzenia wioząc go za plecami aż cztery razy. W jednym przypadku trudów walki nie wytrzymał łańcuch, co zakończyło się niegroźnym lażakowaniem, ale z Łodzi Sam wyjeżdżał z płatnym kompletem 15 "oczek" i jak się okazuje pokaźnym bagażem gotówki. Tyle, że wirtualnej.

ZOBACZ WIDEO Skład MRGARDEN GKM Grudziądz na sezon 2017!

Kolejną zimę Masters spędza na czekaniu. Kiedy zagląda na konto w oczekiwaniu na przelew od nadawcy - Wanda Kraków pogłębia się jego niechęć do szefów żużla znad Wisły. Doszło do tego, że minionej jesieni zapowiedział, że do Polski nie będzie przyjeżdżał, chyba, że na żurek. Ewentualnie Drużynowy Puchar Świata. Drużynowy mistrz obu lig angielskich, pewniak do miejsca w wyjściowej piątce reprezentacji Aussies, do czego dorzucił później koronę swej ojczyzny, zdecydował się na starty u nas tylko pod warunkiem znalezienia klubu, który w końcu za dobrze wykonaną pracę uczciwie mu zapłaci. Zaufanie jakim obdarzył powracający do rywalizacji klub z Ostrowa uwiarygadnia tylko tamtejszych włodarzy, nakładając na nich tym samym zobowiązanie, aby tym razem Sammy’ego nie zawiedli.

A swoją drogą jak wieść gminna niesie Masters nie jest jedynym niespłaconym żużlowcem z okolic Nowej Huty. Zespół licencyjny PZM podobnie jak żużlowe środowisko Krakowa śledzi strzelające jak gejzery obwieszczenia o kolejnych nowych sponsorach Wandy, jednak do wydania decyzji "dopuszczeni" ciągle czegoś brakuje.

Więcej pewnie będzie wiadomo po kolejnym spotkaniu klubów pierwszoligowych. Stan liczbowy powinien się po nim zgadzać chociażby w kontekście rychłego parafowania umowy z nowym nadawcą telewizyjnym. Pojawiające się wątpliwości wobec innej pierwszoligowej ekipy czyli rzeszowskiej Stali powinny zostać szybko rozwiane, chociażby dlatego, że Żurawie są w nieco innej sytuacji niż krakowianie, bowiem działają w schemacie licencji nadzorowanej.

W przededniu rekordowego ilościowo sezonu w polskich ligach żużlowych za wszystkich pozostaje trzymać mocno kciuki, papierowym rozważaniom nie będzie końca, gdyby okazało się, że ktoś jednak nie dostałby ostatecznej akceptacji i przyzwolenia. Liga pojechałaby niekompletna czy uzupełniona pierwszym zza burty Krosnem? A może konkurs ofert?

Piotr Olkowicz

Źródło artykułu: