Nie do wiary. Tego drzewa boją się wszyscy żużlowcy

WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Z lewej strony słynny grudziądzki dąb
WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Z lewej strony słynny grudziądzki dąb

O dębie, który stoi za bandą grudziądzkiego toru, na wyjściu z drugiego łuku, krążą legendy. Zawodnicy jadący na mecz do Grudziądza ostrzegają się słowami: "uważaj, żeby cię dąb nie przyciągnął". Żużlowcy mówią też, że to drzewo działa na psychikę.

Dąb na stadionie MRGARDEN GKM zyskał złą sławę, bo właśnie pod nim doszło do największej liczby wypadków na grudziądzkim torze. - Teraz jest ich mniej, ale wciąż mówi się o dębie, który przyciąga - mówi Zbigniew Fiałkowski, były prezes klubu.

Drzewo niewątpliwie mocno działa na wyobraźnię zawodników. - Jak byłem juniorem, to starsi straszyli mnie tym dębem - przyznaje Rafał Okoniewski, żużlowiec MRGARDEN GKM. - Mówili, żebym uważał, bo ono przyciąga. Przyznam, że kiedyś jeździłem na mecze do Grudziądza z duszą na ramieniu. Droga dojazdowa na stadion jest obok cmentarza. Człowiek jechał, patrzył na te wiązanki, znicze i nie będę mówił, że to nie działało na psychikę. A już na torze czekał dąb. Wystarczyło źle wjechać w drugi łuk i drzewo nagle zaczynało rosnąć w oczach, zbliżało się nieuchronnie. Mnie ten dąb też kiedyś wciągnął.

Nikt nie wie, jak długo drzewo owiane złą sławą jest na stadionie. - Ludzie mówią, że ma sto lat, że stało zanim wybudowano stadion i tor żużlowy - opowiada Fiałkowski. - Na pewno było w latach 80-tych. Na pewno zostanie po modernizacji. Żadna przebudowa nie ruszy tego dębu - dodaje działacz.

Robert Kempiński, trener MRGARDEN GKM, ma to szczęście, że nigdy nie zaliczył upadku pod pechowym drzewem. - Wielu moich kolegów, zwłaszcza tych mniej objeżdżonych, upadało pod tym dębem - przyznaje Kempiński. - Jak kiedyś jeździł u nas Wiesław Grabarz, to zawodnik, który się przewrócił, wstając otrzepywał kurz i narzekał, że tu się nie da jeździć. "Tu grabarz, tam cmentarz i jeszcze to cholerne drzewo" - cytuje trener GKM.

ZOBACZ WIDEO Skład MRGARDEN GKM Grudziądz na sezon 2017!

Fiałkowski uważa, że zawodnicy sami wykreowali legendę dębu. - Jak ktoś się w Grudziądzu przewrócił i później innym o tym opowiadał, to dla określenia miejsca, w którym to się stało, przywoływał to nasze drzewo. Gdzie miałeś dzwona? Pod dębem. Wypadków w tym miejscu było tak dużo, że zaczęto mówić o drzewie, które przyciąga. Jeden zawodnik, to nawet kiedyś przez bandę przeleciał i wylądował pod tym dębem.

Na złą sławę drzewa zapracowała specyficzna geometria toru. - On jest wąski na prostych - wyjaśnia Okoniewski. - Dodatkowo ten drugi łuk, ten pod dębem, jest taki ściśnięty, zawiły. Jak ktoś źle wjedzie w ten wiraż, jak nie złamie dobrze motocykla, to automatycznie jedzie prosto w drzewo. Tam trzeba bardzo uważać. Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe - dodaje żużlowiec.

Całkiem możliwe, że nowe pokolenia będą się dziwiły, że dąb sprawiał kiedyś takie problemy. - Wypadków pod drzewem już jest mniej niż kiedyś - stwierdza Kempiński. - Jak stawialiśmy dmuchaną bandę, to przesunęliśmy wewnętrzny krawężnik do środka, tam gdzie wcześniej była trawa. Łuki zrobiły się bardziej łagodne i od razu zrobiło się bezpieczniej.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

[b]KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

[/b]

Źródło artykułu: