[b]WP SportoweFakty: Za nami okres transferowy, którego jednym z większych hitów było to, iż Nicki Pedersen nie zmienił klubu i kolejny rok będzie reprezentował biało-niebieskie barwy.
[/b]
Piotr Baron (menadżer Fogo Unii Leszno): Podczas konferencji, na której nowym zawodnikiem Fogo Unii został ogłoszony Janusz Kołodziej, mówiliśmy, że będziemy rozmawiali z Pedersenem. Była informacja, że Duńczyk jeździ po klubach i szuka pracodawcy tylko nikt nie brał pod uwagę tego, że ma on ważny kontrakt w Lesznie. Dla mnie to, że trzykrotny mistrz świata będzie nadal bykiem nie było zaskoczeniem. Jako menadżer widziałem go w składzie na przyszły sezon tym bardziej, że mimo przeciętnego sezonu jego średnia meczowa wyglądała przyzwoicie. Z takimi wynikami nie rozumiem dlaczego nie miałoby być go w naszym zespole.
Czyli prezes Piotr Rusiecki konsultował z panem decyzję o dalszej współpracy z Pedersenem?
- Dużo dyskutowaliśmy nie tylko o Nickim, ale o cały składzie. Każdy z nas miał swój pomysł na to, kto powinien znaleźć się w drużynie. Temat Duńczyka przewijał się w tych rozmowach i moje zdanie było takie, żeby 39-latek został w leszczyńskiej Unii na kolejny rok.
Część zawodników podobno oburzyła i zaskoczyła informacja o pozostaniu Duńczyka w drużynie.
- Rozmawiałem z zawodnikami i nikt nie zgłaszał mi większego problemu. Dużo się mówi o konflikcie Nicki-drużyna. Zanim podjęliśmy decyzję o pozostawieniu go w składzie rozmawiałem z każdym żużlowcem Fogo Unii Leszno i nikt nie sygnalizował mi, że taki konflikt istnieje. Co więcej, Ci sportowcy, którzy chcą się bić o najwyższe cele wiedzą, że taki ktoś jak Pedersen w drużynie jest bardzo potrzebny.
W poprzednim sezonie najbardziej iskrzyło na linii Pawlicki-Pedersen. Piotrek miał żal do Duńczyka, że wybiera on najlepsze pola, gdy jadą razem w biegach nominowanych.
- Mnie wtedy w Lesznie nie było więc nie wiem czy był jakiś konflikt. Ja mam jasno określone, że wybór pól startowych i nominowanie biegów leży w gestii menadżera i jest to tylko i wyłącznie moja decyzja. Podpisując kontrakt zawodnik ma prawo startów w czterech biegach, a pozostałe wyścigi są nominacją menadżera bądź trenera.
ZOBACZ WIDEO Witold Skrzydlewski: Myślę, że mamy skład, który pozwoli nam się utrzymać
Czyli o atmosferę w zespole jest Pan spokojny?
- Zbyt dużo mówi się o tym czy w Lesznie będzie, czy nie będzie atmosfery. To nie jest tak, że jeden zawodnik tworzy lub niszczy ducha zespołu. To jest mnóstwo ludzi, którzy pracują obok siebie - każdy z tych trybików musi zaskoczyć, żeby klimat w zespole był. Dzisiaj mogę powiedzieć, że 2 grudnia spotykamy się wszyscy i będziemy budowali drużynę. Jeżeli cały klub pracuje na jeden cel i wie, o co chodzi to wtedy robi się dobra atmosfera. W czasie zimowych przygotowań postaramy się stworzyć kolektyw, a to zaprocentuje w sezonie.
Czy w zimowych obozach przygotowawczych będą brali udział również zawodnicy zagraniczni?
- Mam już potwierdzenia wszystkich zawodników odnośnie uczestnictwa w obozie. Dlatego też jestem pewien, że uda nam się stworzyć drużynę. Nic tak nie scala zespołu jak wspólna ciężka praca.
Jak zawodnicy podchodzą do rywalizacji o skład? Każdy z tych sześciu seniorów byłby podstawowym jeźdźcem w innej drużynie.
- Podchodzą do tego tak, jak żużlowcy w innych ośrodkach. W każdym zespole jest zrobiony zapas i nie inaczej jest w Lesznie. Przyjdzie zima i okres przygotowawczy, wiosną będą treningi. Będę mógł zobaczyć pracę i zaangażowanie każdego z nich i wtedy zdecyduję, kto pojedzie w podstawowym składzie. Na pewno nie będzie tak, że pierwszeństwo będą miały nazwiska - pierwszeństwo będą mieli zawodnicy prezentujący najwyższą formę. Ma to być zdrowa rywalizacja. Nie będę czterech zawodników puszczał na treningu spod taśmy i ten który przeżyje pojedzie w meczu - czegoś takiego nie będzie.
Czyli tak mocna ławka rezerwowych (najsilniejsza w PGE Ekstralidze) to jednak atut, a nie problem?
- W pewnym sensie jest to problem, bo zawsze ktoś będzie niezadowolony. Z punktu widzenia zawodnika fajnie by było mieć komfort i pewność startu w każdym meczu. Niestety żużel to sport urazowy i przykład Fogo Unii Leszno z sezonu 2016 nauczył nas, że trzeba być zabezpieczonym. Takim rezerwowym nie może być zawodnik przeciętny, musi to być zawodnik prezentujący pewien poziom sportowy.
Wydawało się, że Daniel Kaczmarek pozostanie w Lesznie na kolejny sezon. W ostatnim dniu okienka transferowego zdecydował się jednak na zmianę barw i zasilił zespół Get Well Toruń. Czy ta decyzja Pana zaskoczyła?
- Daniel po prostu nie chciał walczyć o miejsce w składzie. Jeżeli ktoś już w listopadzie, kiedy jeszcze nic nie wiadomo, się poddaje to jego sprawa. Nie ma też sensu trzymać kogoś na siłę. Wydaje mi się, że Kaczmarek bał się tej rywalizacji. Teraz zostało nam pięciu juniorów i oni będą o to miejsce walczyć. W meczu pojadą zawodnicy, którzy będą najciężej pracowali na treningach i będą w optymalnej formie. Trudno żebyśmy komuś gwarantowali jazdę w meczu tylko dlatego, że w poprzednim sezonie zdobył MIMP.
Tobiasz Musielak, który był kapitanem zespołu, zdecydował się zmienić barwy klubowe. Czy myślał już Pan o tym, kto obejmie jego funkcję w przyszłym sezonie?
- Myślę, że trzeba postawić na człowieka stąd, czyli nasuwa się jedno nazwisko. Najprawdopodobniej kapitanem drużyny zostanie Piotr Pawlicki, jednak muszę tą decyzję skonsultować jeszcze z zawodnikami. On najbardziej zna tutejsze struktury, najdłużej jest w klubie. Jest też człowiekiem z Leszna, mega inteligentnym i jestem pewien, że poradziłby sobie z tą funkcją.
3 grudnia Fogo Unia Leszno zaprezentuje się kibicom. Wejściówki na to spotkanie rozeszły się w niespełna 30 minut. To pokazuje, że po słabym sezonie kibice nie odwrócili się od ukochanej drużyny.
- Bardzo mnie cieszy, że dostaliśmy kredyt zaufania. Dzisiaj zaczynamy nowy rozdział w historii klubu i wszyscy razem musimy pracować na sukces. Jako menadżer mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, aby sprostać oczekiwaniom kibiców. Wiadomo, że jeśli drużyna wygrywa to wszystko jest świetnie, gorzej gdy przegrywa. Jednak ze swoich obserwacji wiem, że fani w Lesznie zawsze byli i jest to potężna rzesza sympatyków, którzy są z drużyną na dobre i na złe.
16 grudnia rozpocznie się jesienne seminarium sędziowskie. W zeszłym sezonie było sporo kontrowersji jeśli chodzi o starty. Czy według Pana coś powinno w tej kwestii się zmienić?
- Kontrowersje były, są i będą. Od lat próbuje się walczyć z lotnymi startami. Taki jest żużel - staje pod taśmą czterech zawodników i każdy z nich chce objąć prowadzenie na pierwszym łuku. Nie da się uregulować tego, żeby wszyscy zawodnicy stali nieruchomo przed startem. Sędzia też jest tylko człowiekiem i czasami nie jest w stanie zauważyć z 20 metrów czy ktoś się czołga czy nie. Arbiter ma około dwóch sekund, żeby zauważyć przewinienie zawodnika, a ludzkie oko jest mylne, więc nie miejmy pretensji, że zdarzają się błędy. Myślę, że jeśli zostały by wprowadzone czujniki lub kamery rejestrujące to, czy ktoś się rusza na starcie czy nie, to mielibyśmy pełniejszy obraz.
Rozmawiał: Łukasz Woziński
[b]Ścienny Kalendarz Żużlowy na 2017 rok już dostępny! Polecamy!
[/b]
Już po ostatnich wypowiedziach widać, że Czytaj całość