O niewłaściwym przygotowaniu toru mówił zwłaszcza menedżer torunian Jacek Gajewski. W jego ocenie, warunki były trudne, przez co kibice nie obejrzeli zbyt wiele walki na dystansie. Czy uwagi torunian co do stanu nawierzchni są uzasadnione? - W mojej ocenie tor był "gorzowski". Miałem wątpliwości czy wytrzyma on całe zawody. Wydaje mi się, że moje obawy się potwierdziły. Nawierzchnia pozostawiała wiele do życzenia. Można było odnieść wrażenie, że problemy mieli z nią nawet miejscowi zawodnicy - powiedział w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Leszek Demski.
Goście zwracali również uwagę, że w trakcie niedzielnego meczu bardzo słabo widoczna była linia krawężnika. - Jeśli to prawda, to należało ją poprawić. Podejście regulaminowe jest jasne. Linia wewnętrzna nie musi być białym krawężnikiem. Może być on płaski, ale na pewno należy go odnawiać. Troska o widoczność w trakcie zawodów jest konieczna. Odpowiednie zabiegi można stosować nawet co bieg, jeśli jest taka potrzeba - podkreślił Demski.
Get Well Toruń miał również sporo zastrzeżeń, które dotyczyły startów. Jacek Gajewski tłumaczył, że niektóre wyścigi nadawały się do powtórki. Menedżer torunian zwracał również uwagę, że czasami taśma nie szła równo do góry. - Można było zauważyć to w biegu drugim, piątym i siódmym. Te sytuacje sam wyłapałem. Wszystko było bardzo dobrze widoczne w zwolnionym tempie na powtórkach. W pierwszych dwóch przypadkach nie miało to wpływu na start zawodników. Taśma podchodziła wolniej w górnej części słupka. Sam moment zwolnienia i pierwszy metr był taki sam. Prędkość podchodzenia była po jednej stronie szybsza dopiero w dalszej fazie. Zawodnik nie patrzy w górę przed startem, więc to nie miało wpływu. Biegi nie nadawały się do powtórki - zakończył Demski.
ZOBACZ WIDEO: Nowy-stary mistrz Nice PLŻ. Lokomotiv znów na szczycie