Do końca listopada poznamy ostateczny skład Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Najbliższe dni to okres, w którym podsumujemy minioną kadencję GKSŻ i zaprezentujemy wizje kandydatów zgłoszonych przez środowisko. Z tą wizją jest jednak pewien problem. Piotr Szymański, Zbigniew Fiałkowski i Łukasz Szmit zostaną ocenieni w podsumowaniu z prac minionej kadencji. Z pozostałych siedmiu kandydatów tylko Jan Ząbik, Zenon Plech i Włodzimierz Kowalski jasno określili, czym powinna zająć się GKSŻ i jaką rolę dla siebie w niej przewidują. Leszek Demski nie może się wypowiadać, ale jest dla niego przewidywana funkcja, której pojawienie może rozwiązać jeden z problemów polskiego żużla, czyli niespójność w interpretowaniu wydarzeń torowych. Planów i wizji pozostałych kandydatów czyli Dariusza Cieślaka, Krzysztofa Gałandziuka i Ireneusza Igielskiego nie poznaliśmy, bo albo nie chcą o tym rozmawiać, albo uzależniają swoją rolę od rozmów z przewodniczącym Piotrem Szymańskim, to których ma dopiero dojść. Swoją drogą to dziwne, że wybory do tak ważnej komisji nie zostały zaplanowane pod kątem osobowym i do stosownych rozmów nie doszło jeszcze przed upływem terminu zgłoszenia kandydatów.
Nie dziwię się części kandydatom, że nie chcą wypowiadać się w kwestii swojej współpracy z GKSŻ. Rozmawiając z wszystkimi kandydatami nie trudno odnieść wrażenie, że część z nich poczułaby ulgę, gdyby utajniono nie tylko nazwiska kandydatów do komisji, ale również jej skład już po wyborach. Powiedzmy sobie wprost - GKSŻ nie ma najlepszej opinii jako organ. Jej skład w ostatnich latach zmieniał się wielokrotnie. Choć trafiały do niej najbardziej znane i cenione osobistości środowiska żużlowego, to wszyscy podkreślali, że... niewiele mogą. To prawda. GKSŻ funkcjonuje jako organ opiniotwórczy i ma niewielki wpływ na to, jakie decyzje podejmuje Polski Związek Motorowy. Ale to właśnie komisja opiniuje i proponuje pewne rozwiązania. O tym, czy członkowie niewiele mogli bylibyśmy w stanie przekonać się dopiero wtedy, gdyby przygotowano zestawienie pokazujące, jakie propozycje składano i które z nich ostatecznie weszły w życie.
Niewątpliwie podstawowym minusem GKSŻ jest fakt, że jej członkowie wykonują swoje funkcje po godzinach. Choć zarówno statut PZM i regulamin GKSŻ mówią o tym, że jest to organ społeczny, to nie ma już charakteru społecznego, gdyż pojawiły się kwoty, które mają stanowić rekompensatę za działalność na rzecz komisji. Takie podejście do sprawy jest mało poważne ze strony Polskiego Związku Motorowego, który traktuje po macoszemu nie tylko dyscyplinę, ale również osoby odpowiedzialne i mające wpływ na jej rozwój. Bez profesjonalizacji działań komisji, nie możemy spodziewać się pozytywnych zmian w polskim żużlu.
Polski żużel miał i ma przygotowaną strategię rozwoju. Już wkrótce opublikujemy materiał, w którym ocenimy realizację poszczególnych założeń strategii. Ocenimy działalność członków, a z prezesem PZM - Andrzejem Witkowskim będziemy rozmawiali o wizji pracy GKSŻ, jeszcze przed ogłoszeniem wyników wyborów. Jedno jest pewne - kluczowe będzie podejście PZM do tego tematu. To PZM jako organ nadzorujący działania GKSŻ określa zasady działania. Dla członków komisji brak profesjonalnych zasad działania nie może być wyjaśnieniem, bo wiedzieli na co się decydują, ale niewątpliwie stanowi to problem. Problem, który powoduje, że część kandydatów traktuje obecność w komisji jako karę za swoją działalność w środowisku. Czas to zmienić.