Wzorem staje się Wrocław. Jeszcze dobrze spartanie nie pocieszyli się ze srebrnych medali (brawo dla chłopaków pod dowództwem Ogóra za oddanie krążków na licytację dla Darka), jeszcze Tai nie założył oficjalnie mistrzowskiej korony na głowę, a tu bach! Tajski z długopisem w ręku i pani Kloc z bukietem czerwonych róż. Zapachniało mistrzowskim klimatem. Woffinden na kolejne dwa lata w Sparcie, podobnie jak wcześniej Maciek Janowski, no i pewny w srebrnym składzie Maksym Drabik. Szkielet drużyny mocny i zdrowo budowany. Z pomysłem i cierpliwością. Kręgosłup jak się patrzy. Jak celnie stwierdził Andrzej Rusko, "drużyna perspektywiczna na lata". Maks świeżutki, uznany Magic i mistrzowski Tai czyli młodzi, gniewni i konkretnie objeżdżeni. Niebanalna mieszanka. Do tej koncepcji można stosować różne warianty, a wynik winien być znakomity. Może lepszy niż w skończonym sezonie? Chłopaki mają wspólny język z Piotrem Baronem, a on ma do nich zaufanie. To się czuje. Odnowiony stadion jeszcze scementuje tę ekipę. Mogą stać się niedoścignieni. Pytanie czy już zaraz czy za jakąś chwilę.
Byczy klimat
W mistrzowskim Lesznie też nie czekali. Najpierw Emil, potem Nicki, no i jeszcze Zengi. Niezła paczka. Jeśli zaraz dojdą bracia, to właściwie skład się zamknie. I już będzie można snuć kolorowe plany na kolejny sezon. Skoro w tym kapela Skóry grała jak należy, to i następny musi być obiecujący. Nawet bez zalewu świeżej krwi, która nie dotarła rok temu do mistrzowskiej Stali. Nigdy nie ma przecież dwóch identycznych historii, dwóch takich samych przypadków. Najważniejszą sprawą jest łatanie dziury po młodym Pawlickim, który zaraz wjedzie do grona seniorów i zostawi młodszym kolegom miejsce na pozycji juniorskiej. A że leszczyńska szkoła jazdy to uznana marka, więc Byki znów mogą brać rywali na rogi. Mają przecież kilku takich Smyków, że pół ligi może im pozazdrościć.
Amerykański Toruń
A co dalej? Tarnów i Toruń czyli słabsi półfinaliści? U brązowych Jaskółek cel jest jasny: utrzymać zestawienie z udanego sezonu, a jak Bóg da (czytaj Azoty) to kogoś jeszcze dokooptować. Juniora pewnie byłoby najlepiej, bo seniorska armia zdała na froncie egzamin na medal. Teraz trudniej może być utrzymać brązową passę (trzy trzecie miejsca z rzędu) niż wjechać na wyższy poziom. A wiadomo, że apetyt kibica rośnie w miarę jedzenia. W Mościcach na dobry żużel przecież zawsze jest zapotrzebowanie.
Na Motoarenie ma być ponoć energetycznie. Amerykański sponsor snuje mocarstwowe wizje, które mogą u rywali budzić strach albo poruszenie. A że od planów do realu jeszcze kawałek drogi, to z wszelkimi prognozami trzeba się wstrzymać. Na dziś wiadomo, że zmiany są planowane przynajmniej na dwóch pozycjach, a niektórzy już głoszą, że jeden duży transfer jest praktycznie klepnięty. Póki nie ma autografu na papierze, trudno przesądzać i wyrokować. Bo jak uczy historia, różnym filozofom wiele rzeczy się nie śniło. Taki urok czarnego sportu.
Dwie największe zagadki
O żużlowej nieprzewidywalności przekonali się niedawno w Gorzowie. Obrońcy tytułu zamiast bić się o medale, musieli zamartwiać się o bezpieczne zostanie w elicie. Wnioski? Zagraniczny lider zatrzymany, drugi obcokrajowiec też przedłużony, juniorzy są w komplecie. Tylko o polskich armatach wciąż nie słychać. Jeśli na odbudowanie zostanie ambitny Kasprzak, to do Iversena i Zagara trzeba będzie dorzucić co najmniej jedno wielkie działo. Tyle że tych na rynku nie za wiele, a oficjalne kontrakty można zawierać dopiero grudniową porą. Chyba, że czyjeś słowo jest droższe od pieniędzy.
I jeszcze dwie największe zagadki. Na południu lubuskiego i na Podkarpaciu czekanie na decyzje wyborców. Bo nie jest żadną tajemnicą, że od dwóch znanych panów z początku alfabetu dość mocno uzależnia się plany i cele obu ośrodków na żużlową przyszłość. Falubaz aspiruje do szybkiego zmazania tegorocznej plamy, a Rzeszów modli się o lepsze czasy dla speedwaya na Hetmańskiej. Tyle że w obu przypadkach potrzeba dobrej woli lokalnych władz i przedsiębiorców. Już najbliższe dni mogą nam pokazać, kto i jak szybko będzie jechał w nowym sezonie. Cierpliwie czekamy zatem z analizą przyszłości. Bo na zachodzie i wschodzie mogą być wielkie rozczarowania, ale i spektakularne wyczyny. Dziś wiadomo tyle, że za oboma ośrodkami stoją tradycja, klimat i pasja. Coś albo kogoś pasuje tam dołożyć.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
Pewnie tak będzie.
W 2017.