Anioły od początku kontrolowały przebieg niedzielnego spotkania. Podopieczni Jacka Gajewskiego przez cały mecz budowali przewagę, a walnie przyczynił się do niej Grigorij Łaguta. Koniec końców Rosjanin zanotował udany występ, jednak miał wzloty i upadki. - Tor mocno się dziś zmieniał i zdarzało się, że nie trafiałem z ustawieniami. Był taki moment, że miałem kilka biegów przerwy, wyjechała polewaczka i nie byłem w stanie utrzymać się przy krawężniku, tak jak poprzednio - tłumaczył po meczu "Grisza".
Łaguta docenił jednak bardzo mocnego rywala, jakim bez wątpienia jest ekipa Fogo Unii Leszno. - Należy przede wszystkim zaznaczyć, że ścigamy się w Ekstralidze i to w najważniejszej fazie sezonu, gdzie mamy najmocniejsze drużyny. Rywale są z najwyższej półki i właściwie z każdym można przegrać i wygrać. Zawodnicy z Leszna trzymali gaz do końca i widać było, że niektórzy dopasowali się bardzo szybko - dodał.
Problemem toruńskiego klubu był brak atutu własnego toru. Menedżer Gajewski zapowiadał intensywne treningi całej drużyny, które najwyraźniej dały efekt. - Czuć pewną różnicę. Odjechałem tu kilka treningów i załapałem o co chodzi. Razem z mechanikami szybko znaleźliśmy ustawienia i można powiedzieć, że zagrało to elegancko. Właściwie od pierwszego biegu dało się tu ścigać i z każdym kolejnym wyglądało to coraz lepiej - powiedział Rosjanin.
Przed biegami nominowanymi drużyna z Torunia miała 12 punktów przewagi, jednak podwójne zwycięstwo Byków w ostatnim wyścigu dnia spowodowało, że mecz zakończył się ośmiopunktowym triumfem gospodarzy. - Mogło być więcej, ale mogło być też mniej. Musimy troszkę poczekać. Za tydzień okaże się, czy tych osiem punktów wystarczyło - zakończył Łaguta.
[b]Krzysztof Wesoły
[/b]