Spotkanie Igi Świątek z Evą Lys w 4. rundzie Australian Open był pokazem siły Polki. Wiceliderka rankingu WTA nie dała rywalce żadnych szans i miała pełną kontrolę nad wydarzeniami na korcie. W efekcie nasza zawodniczka wygrała 6:0, 6:1 i pewnie awansowała do ćwierćfinału zmagań w Melbourne.
Uwagę mogła przykuwać nie tylko różnica klas między obiema tenisistkami. Na czapce Niemki można było dostrzec pewien istotny szczegół. Była nim ukraińska flaga.
Jest to oczywiście symbol wsparcia dla kraju, który od prawie trzech lat odpiera ataki agresora z Rosji. Wcześniej na taki gest jedności z Ukrainą zdecydowała się również Świątek, która przez dłuższy czas przypinała do czapki wstążkę w żółto-błękitnych barwach. Później jednak z tego zrezygnowała, a powody wyjaśniła w grudniu 2023 roku. - Ludzie już mówili wręcz, że nie jestem Polką - zdradziła.
ZOBACZ WIDEO: Fantastyczna możliwość, słabsze wyniki. „Zrobiłam wszystko”
W przypadku Lys symbol ten ma jednak znacznie większe znaczenie. Choć 23-latka reprezentuje Niemcy, z pochodzenia jest Ukrainką urodzoną w Kijowie. Jej ojciec Władimir w przeszłości również był tenisistą i reprezentował swój kraj w rozgrywkach Pucharu Davisa. Swoich sił na korcie próbuje też jej starsza siostra Lisa Matwijenko, która na ten moment nie dała się poznać szerszej publiczności.
Lys wyjedzie z Melbourne niezwykle zadowolona. Zanotowała bowiem najlepszy w karierze wynik w turnieju wielkoszlemowym, a mało brakowało, by w ogóle w Australian Open nie wystąpiła. Niemka dostała się do głównej drabinki jako szczęśliwa przegrana, zajmując miejsce Anny Kalinskiej, która wycofała się niedługo przed meczem otwarcia.
Niech zrobi z tego właściwy użytek.