Zielonogórska drużyna przegrała w Lesznie 42:48, w zasadzie pozbawiając siebie szans na awans do play-offów PGE Ekstraligi. Po zakończeniu zmagań rozgoryczeni końcowym wynikiem przyjezdni rozważali złożenie protestu związanego z paliwem, jakie dostarczono na te zawody.
[ad=rectangle]
Przedstawiciele SPAR Falubazu przez kilka minut dyskutowali o tym we własnym gronie, a obecne przy rozmowach były także osoby funkcyjne. Ostatecznie sprawa ta nie miała dalszych konsekwencji, gdyż jak informuje kierownik leszczyńskiej drużyny, goście zabrali się za to w momencie, gdy nie można już było składać protestów.
Sami zawodnicy z Zielonej Góry potwierdzali, że mieli zastrzeżenia co do paliwa dostarczonego na stadion im. Alfreda Smoczyka.
[i]
- Podczas spotkania byliśmy trochę zdziwieni. Chodziło konkretnie o paliwo, bo metanol tak nie pachnie. To był bardziej rozpuszczalnik do lakieru niż paliwo do motocykli. Nie wiem co to dokładnie była za mieszanka, jednak pachniała inaczej niż zwykle. Trudno mi tę sprawę oceniać, ale przyznaję, że pojechaliśmy naprawdę słabe zawody. Nie takiego wyniku się spodziewaliśmy[/i] - powiedział po meczu Krystian Pieszczek.
Zielonogórzanie ostatecznie nie zrzucali winy za swoją porażkę na dostarczone na mecz paliwo. Jak mówił Jacek Frątczak, przyjezdni pomimo walki okazali się sportowo słabsi od lidera PGE Ekstraligi. - Myślę, że nie tylko mecz zakończyliśmy ze łzami w oczach, ale i cały sezon. Plany były zupełnie inne. I nawet to spotkanie i upadek Piotra Protasiewicza w pierwszym biegu, to jest kwintesencja naszego obecnego sezonu. Najgorsze jest to, że walczymy jak nigdy, a przegrywamy ostatnio, jak zawsze - zaznaczył Frątczak.