Janusz Ślączka (trener PGE Stali Rzeszów): Widziałem upadek Mirka Jabłońskiego. Trzeba powiedzieć, że ciężko wychodzi się spod dmuchanej bandy. Jeżeli się wydostał mógł przyspieszyć. Ale trudno mi to ocenić. Dostał czerwoną kartkę i nie pojedzie w kolejnym meczu. Chciałem, żeby Kenni Larsen wystartował już w środę, ale jeszcze bolała go noga. Mówił, że nie chce pojechać słabo, tylko dobrze. Przyjechał w piątek na trening i potrenował. W sobotę na spokojnie oglądnął Grand Prix, a dzisiaj wykonał kawał dobrej roboty. Taśma nie szła równo. Troszeczkę wolniej szła od płyty boiska. Ale w wyścigu dziesiątym tam nikogo nie było! Jeśli komuś miało to przeszkodzić, to Dawidowi Lampartowi, który startował z drugiego pola, a nie zawodnikowi z Torunia! W następnym meczu musi pojechać Karol Baran. Musi się dobrze przygotować do tego spotkania. Jak wygramy, to będziemy już blisko utrzymania się w Ekstralidze.
[ad=rectangle]
Kenni Larsen (PGE Stal Rzeszów): Z moją nogą nie jest jeszcze do końca w porządku, ale bardzo chciałem przystąpić do tego meczu. Jestem bardzo szczęśliwy, że znowu mogłem się ścigać w Rzeszowie. Tor nie był zbyt prosty, ale ostatecznie udało nam się wygrać i to niezmiernie cieszy. Na początku sezonu przeplatałem dobre występy z tymi złymi. I to był mój największy problem. Myślę jednak, że więcej miałem tych dobrych meczów niż złych. To była już moja trzecia kontuzja w tym roku, ale cały czas walczyłem o powrót do formy i to się wreszcie udało.
Jacek Krzyżaniak (trener KS Toruń): Z mojego punktu widzenia mecz nie powinien się odbyć. Zawodnicy, to ludzie i chcą być przede wszystkim zdrowi. Wiadomo, że w trakcie zawodów podnosi się adrenalina i każdy chce wygrać, bez względu na to, jaki jest tor. Później są jednak z tego upadki. Można powiedzieć, że do połowy zawodów było okej. Później porobiły się jednak dziury i muldy. Co do Pawła Przedpełskiego, to cierpi na tzw. "jelitówkę". Odwodnił się i nie było wskazane, by wziął udział w ostatnim wyścigu i stwarzał niebezpieczeństwo dla innych zawodników. Były też problemy z maszyną startową. To się zdarza, ale trzeba to wyeliminować. W Rzeszowie zdarza się to bardzo często.
Kacper Gomólski (KS Toruń): Na początku ten tor w miarę się jeszcze zachowywał. Był przyczepny, ale dało się jechać. Z czasem zaczął się rozrywać. Tor był jednak równy dla obu drużyn. Przed meczem były mocne opady, także i tak gospodarze podołali zadaniu. Mnie bardzo zaskoczyły te dwie czerwone kartki. Sędzia chyba nigdy nie jeździł na żużlu. Tor był naprawdę ciężki. Nawet jak Mirek Jabłoński jechał ostatni, a pociągnęło go raz, to już nie da się tego odkręcić. Jeśli chodzi o sytuację z Oskarem, to wszedł pod niego Jason. Oskar upadł i ewentualnie można było dać po żółtej kartce.
[event_poll=34850]
Skrót meczu PGE Stal Rzeszów - KS Toruń
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news